Mam wrażenie, że z roku na rok sezon bożonarodzeniowy przesuwa się co raz bardziej w głąb roku i rozpoczyna się co raz wcześniej. Jeszcze jakiś czas temu pisałem tutaj, że ledwie gasną znicze, a w sklepach zapalają się już lampki na choinkach, ale… teraz jeszcze nie zdążyły zapalić się, wypalić i zgasić znicze, a już świecą się choinki.
We wtorek 24 września – na trzy miesiące przed wigilią – wybrałem się na zakupy do jednej z galerii handlowych mojego miasta, a tam w jednej ze sklepów sieciowych można już kupić dekoracje oraz prezenty świąteczne.
Czy to, aby nie za wcześnie? Czy to nie przesada, a może nawet głupota? To prawda, że marketing i handel kieruje się zupełnie innymi zasadami, innymi działaniami, ale… przez takie działania, gdy przyjdą święta, my już będziemy nimi zmęczeni.
Może pojawić się argument, ale za granicą też tak jest! Owszem, ale tam święta – okres przygotowania związany z zakupami zaczynają się wcześnie, a święta kończą się 6 stycznia w uroczystość Trzech Króli, ale w Polsce okres świąteczny kończy się 2 lutego – w święto Matki Boskiej Gromnicznej. Jeśli więc okres przygotowania zaczynamy pod koniec września, święta obchodzimy 24 grudnia, a dekoracje są obecne do 2 lutego, to…. Okazuje się że święta Bożego Narodzenia trwają u nas ponad 5 miesięcy od końca września do początku lutego. W tej sytuacji nawet jeśli kochamy Boże Narodzenie za jego obrzędowość i magię – jak zwykło się mówić pomijając całkowicie wątek religijny, który jest najważniejszy – to nawet to, co kochamy nam spowszednieje i zobojętnieje.
Nie dajmy się zwariować!