Choć nie było to jakieś oficjalne otwarcie sezonu, ale nie było na co czekać. Jeśli tylko zrobiło się cieplej i deszcz nie pada to oznacza tylko jedno, to czas by uruchomić po zimie metalowego rumaka i ruszyć na ulice mojego miasta.
Po zimie przyszedł czas, aby sprawdzić akumulator, przetrzeć przednią szybę, odkurzyć kanapę, zbiornik na paliwo z krawatem oraz błotniki i… przekręcić kluczyk, by móc usłyszeć charakterystyczny dla Harley’a dźwięk silnika.
Pierwsza przejażdżka nie była zbyt długa, ale była to rundka przez miasto. Muszę powiedzieć, że to absolutnie coś innego niż siedzenie za kierownicą samochodu. Nie chodzi tu tylko o to, że dużo szybciej jedzie się przez miasto – bo nie stoi się w kilometrowych korkach, tracąc czas, ale… szczególnie teraz – wiosną – kiedy tylko uchylisz trochę kask, to nawet w mieście czujesz zapach kwitnących drzew, oraz kwiatów, które rozwinęły się na skwerach i rondach mojego miasta.
Motocykl ma to do siebie, że wyzwala w kierującym dodatkowe emocje związane z radością, ekscytacją, odwagą, sprawia, że pojawia się uśmiech na twarzy oraz daje to coś, co trudno jest nazwać, bo to się po prostu czuje. Każdemu polecam!
Oczywiście nie mogło zabraknąć dokumentacji fotograficznej z tego pierwszego motocyklowego wypadu na miasto!