Sam konsystorz, choć był bardzo krótkim wydarzeniem – bo trwającym zaledwie 70 min, był dla mnie bardzo emocjonalnie wyczerpujący. Bardzo bałem się o to, żeby wszystko się udało. Żeby udało się nagrać setki z uczestnikami i wywiad (choć krótki) ale z kardynałem, by zrobić zdjęcia, dobre zdjęcia, by udało się znaleźć miejsce do nagrań i by wszystko się udało.
Choć wydarzenie odbywało się o 10:00 to już od przed 4:00 nie spałem, bo przeżywałem i myślałem czy wszystko się uda. Mój współpracownik stopując mnie, tłumaczył mi, że tyle już to robimy, że zawsze coś się uda… no właśnie ale nie chodzi o coś, ale o to co najlepsze. Ale…
Pełen emocje, trochę struty, wewnętrznie spięty, wykonałem swoją pracę, która nie trwała 70 min. ale…
Na Plac św. Piotra przyjechaliśmy metrem o 8:50, a po życzeniach z Bazyliki św. Piotra wyszliśmy o 14:10.
I to jeszcze nie był koniec pracy, bo… ale zanim o tym co dalej, to napiszę, że zadowolony po zgromadzeniu materiału foto i video po wyjściu z Watykanu udaliśmy się wraz z operatorem na bruscette i pyszne włoskie piwo.
Mając w głowie, że to jeszcze nie koniec pracy po szybkim lunchu poszliśmy do Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej by tam obrobić materiał – w Photoshopie przygotować zdjęcia i je opublikować na stronie i w mediach społecznościowych. Wysłałem materiał nagrany do telewizji regionalnej i ogólnopolskiej oraz napisałem kilka słów o tym ważnym dla mojej diecezji wydarzeniu.
I tak z biura prasowego wyszedłem o godz. 17:02, by…. Udać się na wieczorne wydarzenie, które już trwało na Placu św. Piotra – czuwanie ekumeniczne na rozpoczęcie Synodu o Synodalności. Choć w mniejszym stresie ale i to wydarzenie medialnie obsłużyłem, a po powrocie do domu… hotelu, zamieszczeniu wszystkiego w mediach o 1:08 poszedłem spać.
Trzeba tutaj jeszcze dodać, że obok tego, że jestem dziennikarzem, to jestem przede wszystkim księdzem, stąd dodam, że zanim pojechałem na konsystorz, zanim poszedłem do pracy medialnej – celebrowałem Eucharystię – bez Eucharystii nie ma życia, nie ma posługi, nie ma pracy, nie ma kapłaństwa. Nie można – nawet w takim zawirowaniu różnych zajęć, obowiązków, zapomnieć kim się jest, dlaczego się tym, kim się jest i dla KOGO się jest!