Jak już pisałem wcześniej moja diecezja, ta ostatnia, ta najgorsza, ta najtrudniejsza została dostrzeżona, i doceniona przez Ojca Świętego w postaci arcybiskupa, który został wyniesiony do godności kardynalskiej. Wszak jak zapisane jest w Piśmie Świętym – jeśli jeden z członków ciała doznaje radości – cieszą się wszystkie Członki Ciała Chrystusowego.
To wydarzenie choć dotyczy tylko księdza kardynała – po części dotyczy całej diecezji – stąd po konsultacji z przełożonymi postanowiliśmy – wraz z moim operatorem – pojechać by wziąć udział w rzymskich uroczystościach.
To oczywiście nie było takie proste, bowiem, obok zakupu biletów na samolot, był problem z rezerwacją miejsca noclegu – wszędzie wszystko pozajmowane… ale szukałem, szukałem i udało się – hotel, ale za dobrą cenę. Do tego… trzeba było jeszcze załatwić akredytację watykańską, by być w Rzymie, ale nie tylko po to, by uczestniczyć, ale by pracować, by zarejestrować, by zarchiwizować to wydarzenie dla diecezji.
Gdy już wszystko było pozałatwiane, gdy udało się już wszystko zarezerwować postanowiłem pojechać na to historyczne wydarzenie w życiu Kościoła w Polsce, ale w 100-letniej historii mojej diecezji!