Tuż przed świętem Narodzenia NMP postanowiłem pojechać na Jasną Górę, aby modlić się przed cudownym obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej oraz oddać Jej to wszystko, co ostatnio dzieje się w moim życiu, a na co nie mam wpływu.
Korzystając z pięknej i słonecznej wrześniowej pogody postanowiłem pojechać do duchowej stolicy Polski moim motocyklem i przy okazji przegonić go trochę po trasie. 130 km – jadąc autostradą – udało mi się przejechać w 75 min. dzięki czemu zdążyłem dojechać do Częstochowy przed 11:00 i mogłem zajrzeć do krawca, by zostawić tam – dopiero co uszytą – sutannę, by poczynił potrzebne poprawki. Jak się okazuje 1 cm. czy 2 cm. więcej to w moim przypadki robi różnicę, bo szersza sutanna z zakładką na tzw. wszelki wypadek – póki co się nie przyda.
O godzinie 11:00 dołączyłem się do Mszy świętej koncelebrowanej w kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej. Miałem radość celebrować Eucharystię stojąc tuż przed samym obrazem Matki Bożej i mając Jej Wizerunek niemalże na wyciagnięcie ręki. Tak, być na Jasnej Górze, modlić się w kaplicy cudownego obrazu, patrzeć na Obraz Matki Bożej, to zawsze wyjątkowe i niezapomniane chwile. To właśnie tam pielgrzymuje się dziękować i prosić, w radościach i smutkach, w chwilach trudnych, a nawet beznadziejnych. Bo.. gdzie ma człowiek pójść jak nie do Matki, która ukojenie da… jak śpiewamy w jednej z pieśni kościelnych.
Dobrze jest wracać do tego miejsca – ważnego dla mnie miejsca!