U świętego Józefa w Kaliszu

0
253

Przed wielu laty komuniści ustanowili dzień 1 maja świętem pracy, dorabiając do tego całą ideologię związana z kultem pracy, a dalej kultem jednostki – tzw. przodownika pracy. Chąc uczcicie ten dzień wymyślano wówczas różnego rodzaju świeckie ceremonie wynoszące etos pracy ponad inne – tak zrodziły się świeckie liturgie – którymi były spotkania na placach miast połączone z przemówieniami dostojników państwowych. Dalej świeckie  -państwowe procesje – czyli kościelne procesje – w których zamiast chorągwi, feretronów, a przede wszystkim monstrancji z Najświętszym Sakramentem – noszono transparenty z różnymi hasłami, flagi związku radzieckiego oraz portrety Lenina, Stalina i znanych w wówczas działaczy partii i przodowników pracy.

Kościół katolicki nie pozostał obojętny na te działania lewicy i do kalendarza liturgicznego wprowadził święto mocno związane z pracą, ale o zupełnie innym spojrzeniu. Tak 1 maja dziś tylko we wspomnieniu dowolnym przywołujemy na pamięć św. Józefa robotnika. Choć jego uroczystość obchodzimy w Kościele 19 marca, to z uwagi na to, ze był i jest przykładem cichej i pokornej ale wytrwałej pracy cieśli z Nazaretu, postawiony został za wzór wszystkim pracującym w fabrykach, biurach, warsztatach pracy i na roli.

W tegoroczne wspomnienie św. Józefa Robotnika, postanowiłem wybrać się do narodowego sanktuarium św. Józefa do Kalisza. Przezywamy w Kościele Polskim Rok Józefowy, więc tym bardziej ta wizyta u ziemskiego Ojca Jezusa, była jak najbardziej wskazana.

Pojechałem do Kalisza na swoim metalowym rumaku, co sprawiło mi wiele radości i frajdy. Nie ma jak godzenie tego co przyjemne z pożytecznym. Przyznam, że w Kaliszu byłem po raz chyba trzeci – jak dobrze pamiętam.

Po dojechaniu na miejsce poszedłem do bazyliki na chwilę modlitwy, ale z uwagi na uroczystości, stwierdziłem, że pochodzę i pooglądam miasto – które… jest niewielkie w porównaniu z moją rodzinną metropolią.

Wszedłem do katedry kaliskiej, która swoim wyglądem, dostojnością i stanem remontowym daleko odbiega od tego co mam w moim mieście. To nie przechwałki, ale stwierdzenie faktu. No ale diecezja kaliska jest młodsza od mojej – to może trochę tłumaczy.

W rynku zobaczyłem stare kamieniczki, ratusz, kilka innych kościołów i uliczki wąskie i kręte oraz zakazy wjazdu – utrudniające poruszanie się po centrum.

Po zwiedzaniu podjechałem raz jeszcze do sanktuarium na prywatną – osobistą modlitwę przed cudownym obrazem św. Józefa.  Poszedłem do spowiedzi, aby uzyskać odpust zupełny – jubileuszowy oraz modliłem się za siebie i moich najbliższych.

Około 18:00 wróciłem z mojej pielgrzymko-wycieczki do domu ze świadomością, że zacząłem nowy miesiąc – choć poświęcony Maryi – to jednak z Jej Oblubieńcem i Robotnikiem św. Józefem.