Około 13:00 w niedzielne południe odebrałem telefon z hospicjum (od szefowej) z zapytaniem. Czy mógłby ksiądz przyjechać, dziecko nam umiera.
Ośmioletnia dziewczynka, która od narodzin jest pod opieką hospicjum domowego, od czwartku jest już w hospicjum stacjonarnym. Przyjechałem, po rozmowie z rodzicami, udzieliłem sakramentu Namaszczenia chorych, a następnie jeszcze chwilę potowarzyszyłem im przy dziecku.
Następnie poszedłem do pokoju socjalnego, do Szefowej i Doktor Ordynator (jednego z oddziałów szpitalnych dziecięcych, mojego miasta). Chwila rozmowy, foto i powrót do dalszej pracy.
Cały czas na czuwaniu, na służbie. Tak, jestem potrzebny innym – to niezwykle ważne dla księdza.