po co nam uroczystość Wszystkich Świętych…?

0
12

1 listopada to w Kościele katolickim Uroczystość Wszystkich Świętych. Czy nam współczesnym,ludziom zaganianym, zajętym różnymi sprawami jest potrzebane takie święto? Jeśli zapytamy ludzi idących na cmentarz to odpowiedzą owszem to czas bardzo potrzebny i kolejne pytanie ale po co? wówczas pojawia się cisza… . Ludzie nie wiedzą, nie zastanawiają się. Wiedzą tylko, że trzeba kupić kwiaty, znicze zanieść je na cmentarz, postawić i tyle… No właśnie czy tyle? czy tyle wystarczy? czy to wszystko? Czy zadajemy sobie pytanie co to znaczy być świętym? czy ja mogę być świętym? Często odpowiedź jest negatywna. Świętość nie jest dla mnie, jest dla innych, dla lepszych. Ale przecież świętość nie jest zarezerwowana dla innych, ale ja mogę być święty… a co trzeba zrobić by nim zostać? Niech odpowiedzią się stanie opowiadanie…

 

W mieszkaniu ks. kardynała Karola Boromeusza zebrała się grupa księży. Toczyła się ożywiona dyskusja. Nagle jeden z uczestników powiedział:

     – A cóż byście zrobili, gdybyśmy za godzinę mieli stanąć na Sąd Boży?

 

     Pokój zaległo milczenie. Goście spoglądali po sobie zakłopotani. Każdy ociągał się z wypowiedzeniem swego zdania, ustępując pierwszeństwa gospodarzowi. Gospodarz jednak ani myślał odpowiadać na pytanie. Cisza trwała aż nadto długo. Przerwał ją siwowłosy dostojnik Kościoła w czarnej sutannie:

 

     – Ja poszedłbym do kościoła i z modlitwą na ustach oczekiwałbym na spotkanie ze „śmiercią”.

 

     – Ja zaś, odparł inny – testamentem przekazałbym swój dobytek na rzecz biednych. Ich modlitwy zapewniłyby mi uwolnienie od win doczesnych i szczęśliwą wieczność.

 

     – Przede wszystkim poszedłbym do spowiedzi – powiedział trzeci.

 

     – Wszedłbym na ambonę i pożegnałbym się ze swymi wiernymi, przypominając im o dobrym, uczciwym życiu.

 

     Wszyscy wypowiedzieli swoje zdanie. Sam gospodarz, kardynał Karol Boromeusz, milczał. Wówczas jeden z kanoników zagadnął go:

 

     – A cóż by uczynił Ksiądz Kardynał?

 

     – Kończyłbym rozpoczętą rozmową – odparł Karol Boromeusz.

 

     W pokoju zaległa cisza. Nikt z obecnych nie sądził, że taką czynnością wypada zajmować się w najważniejszej chwili życia. Jeden z księży powiedział:

 

     – Eminencjo, przecież od tej jednej chwili zależy cała nasza wieczność.

 

     – Księże, czy ksiądz wie, w jakich okolicznościach nastąpi ta chwila?

 

     – Nie wiem.

 

     – Zgodzi się ksiądz również z tym, że życie nasze to szereg niespodzianek. To łódka na głębinach morskich. Gwałtowny podmuch wiatru, a łódka wywraca się i ginie bez ratunku. Powinniśmy zawsze tak żyć i tak działać, jakbyśmy chcieli to robić w ostatniej chwili naszego życia. Inaczej mówiąc – powinniśmy starać się żyć zawsze w łasce Bożej, w przyjaźni z Chrystusem.

Jeśli w każdej chwili naszego życia będziemy gotowi stanąć przed Bogiem to będzie znaczyło, że nasze życie zasługuje na świętość, że pracujemy i pragniemy być święci…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here