Po dwóch tygodniach od pierwszej tury wyborów prezydenckich przyszła kolejna niedziela wyborcza – 1 czerwca 2025 – kiedy Polacy tłumnie ruszyli do urn, by wybrać kolejnego prezydenta najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej.
Tak, jak to mam już w zwyczaju od momentu, kiedy mam prawo wyborcze, po kościele, po niedzielnej Eucharystii ruszyłem od razu do lokalu wyborczego, by zagłosować – bo każdy głos jest ważny!
Już tradycyjnie wszedłem w sutannie, a na progu usłyszałem (w moim – uważanym za lewackie – mieście) pozdrowienie: niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Odpowiedziałem – na wieki, wieków amen. Następnie powiedziałem dzień dobry – wszak nie wszyscy w komicji muszą być wierzący – co też spotkało się z odpowiedzią.
Po otrzymaniu karty do głosowania – zaznaczyłem „X” – w kratce przy jednym z kandydatów i… oddałem głos. Oczywiście oddanie głosu zostało utrwalone na fotografii, bo jestem dumny jako Polak, że głosuję, jestem dumny jako ksiądz, że mogę iść w wolnym kraju – w stroju duchownym – i oddać głos na tego, który może mnie reprezentować. Jestem dumny, że są w naszej Ojczyźnie – w moim kochanym mieście – ludzie, którzy nie wstydzą się wiary, nie boją się opinii innych, i potrafią pochwalić Pana Jezusa – chrześcijańskim pozdrowieniem.
Głos oddany – obywatelski obowiązek spełniony – teraz pozostaje tylko czekanie… na wynik wyborczy!