Czy to nowy Luter?

0
16

Nie było by w tym filmie nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w filmiku tym, nagranym przez jedną z komercyjnych stacji telewizyjnych w naszym kraju, ów kapłan mówi, w pierwszych słowach, o tym, że jest księdzem, że posługuje w kongregacji nauki wiary i jest… szczęśliwym gejem. Te słowa powaliły mnie na kolana – mówiąc kolokwialnie. Szczerze, nie wiedziałem, co myśleć. Oglądałem dalej i słuchałem o tym jak to ów kapłan ukrywał się ze swoją seksualnością, a także o tym, że nie zgadza się na to, jak Kościół, do którego należy, krzywdzi ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Po obejrzeniu tego filmu poszukałem komentarzy i innych wypowiedzi tego kapłana. Poczytałem, posłuchałem i dowiedziałem się, że nie chodzi mu o zniszczenie Kościoła, bo Jemu wiele zawdzięcza i Go kocha, ale chodzi o to, że Kościół i jego ludzie nie idą drogą Ewangelii, nie słuchają Chrystusa i potępiają człowieka. Gestykulacja, żywiołowa wypowiedź, podniesiony głos i wreszcie wzruszenie, to wszystko ukazało jak ważne jest dla niego to, co mówi.

Po południu, oglądając telewizję dowiedziałem się, że wspomniany kapłan, przygotował konferencję prasową, która została zorganizowana w centrum Rzymu, w jednej z kawiarni. Tam ogłosił swój coming out i przedstawił swego partnera, narzeczonego.

Aby rzetelnie nakreślić panoramę całej sytuację, należy dodać, że nasz bohater nie miał na celu w żaden sposób dotknąć Kościoła, ale wykazać mu błędy, które może naprawić w czasie zbliżającego się synodu biskupów. Stolica Apostolska dość szybko zareagowała i odwołała kapłana z wykonywanych przez niego funkcji, a jego biskup diecezjalny wezwał do powrotu do diecezji i poprawy życia.

W sobotnim wydaniu jednej z ogólnopolskich gazet opiniotwórczych, ukazał się wywiad z tym księdzem i jego postulaty skierowane do Kościoła. Dziesięć postulatów zaczynających się od słów – żądam aby! Żądam by!

Przypatrując się tej całej sytuacji, mam wrażanie, że prawdziwe staje się powiedzenie: historia lubi się powtarzać! Oto przenosimy się w czasie, do Nieniec, do Wittenbergii, do XVI wieku. Tam widzimy zakonnika augustyńskiego, doktora Pisma św., który przybija swoje tezy na drzwiach Kościoła zamkowego. Po nieudanym wystąpieniu i potępieniu przez Rzym, rzuca habit i zaczyna swoje życie, swoje nowe życie u boku byłej zakonnicy Katarzyny von Bora. Efekt jego działalności trwa po dziś dzień, to rysa na poddziale Kościoła, wynikająca z pychy i owego – ja mam rację, a Kościół się myli. Mowa oczywiście o Ojcu Reformacji – księdzu Marcinie Lutrze.

Powróćmy się do współczesności. Tu mamy kapłana diecezjalnego, który w przeddzień Synodu o rodzinie, w mediach, współczesnej ambonie świata, ogłasza swoje tezy wobec mylącego się i błądzącego – jak sam uważa Kościoła Katolickiego, którego teologiem, doktorem habilitowanym sam jest. Swoje tezy (tym razem 10, a nie jak wcześniej 95) zamieszcza nie na drzwiach świątyni, ale w gazecie (dla niektórych stanowiącą wyrocznię w świecie opinii). Następnie oświadcza, że ma narzeczonego – mężczyznę swego życia. Watykan potępił ten występek, a co zrobi współczesny Marcin Luter? O tym dowiemy się zapewne w najbliższych dniach i miesiącach.

Opisana wyżej sytuacja sprawia, że pojawia się wiele pytań: Co zrobić dalej? Jak się odnieść do danej sytuacji? Jak zareagować, gdy młodzież zacznie pytać na katechezie? Kto ma rację, a kto się myli? Jaki będzie finał tej historii? Pewnie nie na wszystkie pytania uda się odpowiedzieć, ale spróbujmy.

Po pierwsze, uważam, że w całej tej sytuacji należy dostrzec człowieka, człowieka, którzy mocno jest poraniony w swoim sercu. Być może to poranienie dokonało się i związane jest z jego historią życia. Nie wolno nam stracić z oczu człowieka, za którego umarł Chrystus. Po drugie zwróćmy uwagę, że w całej sytuacji możemy dostrzec, pewien zgrzyt. Kapłanowi zależy na dobru osób homoseksualnych i swoją wypowiedzią, działaniem chce ukazać ich wielki problem braku akceptacji ze strony Kościoła, a z drugiej strony zależy mu na dobru Kościoła, który atakuje. Po wtóre, ujawnia, że sam jest osobą homoseksualną i ma partnera, z którym jest już od jakiegoś czasu. Może zrodzić się kolejne patynie o sprawę celibatu i życia w czystości, skoro był i jest partner życiowy. Następnie, co dalej z postawą kapłana homoseksualnego,

Co teraz? Czy ta głośna sytuacja to rzeczywiście troska kapłańska o osoby odmiennej orientacji, ewangelię Chrystusa i Jego Kościół? Czy może raczej chęć wyjścia z szafy, zrobienie coming out-u? Może to chęć zaistnienia w mediach, zrobienia swoistego przewrotu lub medialnego nacisku na Kościół w przededniu Synodu o rodzinie? Dużo pytań, nie wiele odpowiedzi. Czas pokaże, odpowiedzi na nasze pytania, same się znajdą.

Szkoda tylko, że po takich medialnych perypetiach jednego z księży, będzie teraz można usłyszeć, że w zasadzie większość księży to homoseksualiści ukryci przed światem, że wszyscy są tacy a nie inni, a w ogóle Kościół to instytucja, która już dawno powinna być zamknięta. Szkoda, że takie rzeczy dobrze się reklamują, a dobre, które są wynikiem pracy wielu kapłanów, cicho, pobożnie i pokornie pracujących w parafiach, pozostaną niedostrzeżone i niezareklamowane przed światem.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here