Wydaje się, że było to tak niedawno, tak jakby chwilę temu, a tu już mijają 4 lata. Dokładnie 5 września minęły 4 lata od śmierci mojego pierwszego Księdza Proboszcza. 4 lata to już trochę czasu, a wydaje się jakby było to tak niedawno. O Szefie – bo tak nazywano – i ja tak nazywałem Księdza Proboszcza – pisałem tu na blogu nie jeden raz, bo Jego Osoba mocno zapadła mi w pamięci, a postawa i przykład kapłańskiego życia wstał się dla mnie prostą drogą do mojej posługi.
W czwartą rocznicę – już tak od czterech lat jadę na grób mojego Szefa oraz odprawiam Mszę Świętą za spokój Jego duszy, dziękując tym samym Panu Bogu za dar takiego Przewodnika u progu mojego kapłaństwa. Za to, że mogłem się od Niego uczyć jak być księdzem dla ludzi i posługiwać im, bo do tego zostałem wezwany w powołaniu kapłańskim. Życzę wszystkim młodym księżom, by na drodze swojego kapłańskiego życia spotkali takiego księdza, który będzie autorytetem i wzorem do naśladowania w swoim kapłaństwie!
- Odszedł mój Proboszcz
- Testament i przygotowanie do pogrzebu
- Pogrzeb mojego Proboszcza – Szefa
- Już rok bez mojego „Szefa”
- W pierwszą rocznicę śmierci „SZEFA”
- Eucharystia to Skarb, nie ziemniaki!
- III rocznica śmierci Ksiedza proboszcza