Tegoroczne święcenia kapłańskie przypadły na sobotę 6 czerwca, a wiec dokładnie dzień i miesiąc, kiedy przed 11 laty sam przyjmowałem ten sakrament. Z uwagi na to, że posługa w diecezji zbiegła się moją kolejną rocznicę kapłaństwa – którą co roku obchodzę, jako dziękczynienie, u Matki Bożej na Jasnej Górze – postanowiłem pojechać do Matki Bozej dzień wcześniej, a więc 5 czerwca.

Wieczorem – po wcześniejszym zakończeniu rekolekcji dla diakonów przed świeceniami kapłańskimi – uczestniczyłem w Apelu Jasnogórskim, a potem w indywidualnej modlitwie przed obrazem Matki Bożej.

W sam dzień 11. rocznicy święceń z samego rana, bo o godz. 5:30 modliłem się u Matki Bożej w kaplicy cudownego obrazu śpiewając Godzinki o Niepokalanym Poczęciu N.M.P., a następnie o godz. 6:00 we Mszy św. dziękczynnej za kolejny rok mojej kapłańskiej posługi.

To taka moja tradycja – w myśl biblijnej zasady – w każdym położeniu dziękujcie, nieustannie się módlcie. Jest za co dziękować, bo mam świadomość, że bez łaski Bożej, bez wsparcia Matki Bożej, Rodziców, Rodzeństwa oraz wielu, którzy za mnie się modlą, nie dał bym rady, bo mam świadomość swojej słabości i grzeszności. Zatem trzeba dziękować za każdą chwilę, za łaskę, dar i tajemnicę jaką jest powołanie kapłańskie.

Po Mszy świętej i modlitwie indywidualnej wróciłem do domu, by o godz. 10:00 relacjonować Święcenia Kapłańskie w mojej katedrze, a wieczorem o godz. 18:00 w jednej z parafii  na terenie mojej diecezji. W tym roku moja diecezja wzbogaciła się o 10 nowych kapłanów gotowych do Służby Bożej.

Po powrocie do domu w sam dzień rocznicy święceń czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka – już tradycyjnie od rodziców i babci dostałem bukiet białych lilii – tym razem było ich 11, a od rodzeństwa… pyszności do jedzenia, wszak przez żołądek do serca.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here