Pielgrzymuję na Jasną Górę co roku od 23 lat. Co roku, gdy przychodzi druga połowa sierpnia, to dla mnie oczywista oczywistość, że trzeba się pakować i przygotowywać do wyruszenia w drogę. W tym roku tez tak się stało ale… potwornie, strasznie, masakrycznie  nie chciało mi się iść na pielgrzymkę. Przyznam, że w głowie było tysiące myśli- choć wiedziałem, że i tak pójdę, bo obok modlitwy i trudu pątniczego jest do wykonania także pewna praca. Tak więc, trzeba iść – więc… idę. Poszedłem.

Wyjście z mojego miasta nie było łatwe, bo choć jakoś specjalnie nie lało – ale pogoda nie zachęcała i nie nastrajała do pielgrzymowania, gdyż z nieba zaczął padać niewielki deszcz. Kolejne godziny już nieco bardziej zaczęły nastrajać do tego by jednak iść dalej w kierunku Jasnej Góry. Krok po kroku, kilometr po kilometrze, dzień po dniu.

Z każdą chwilą co raz bliżej Jasnej Góry, co raz bliżej spotkania z Maryją w jej częstochowskim wizerunku.

Po drodze jak zwykle praca, a więc nagrywanie wywiadów – z księdzem kardynałem, rozmów z pątnikami, zdjęcia na trasie oraz… pisanie artykułów, zamieszczanie ich na stronie mojej diecezji oraz w social mediach. To wszystko złożyło się na 6- dniowe – tegoroczne pielgrzymowanie!

Podsumowując, choć bardzo nie chciało mi się iść, choć szukałem wymówek, by w tym roku nieść na pielgrzymkę, to mimo to przezwyciężyłem siebie i poszedłem, co po raz kolejny mi pokazało- że gdy zaprzesz się siebie, to Pan Bóg wyprowadzi z tego dobro!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here