3650 dni kapłańskiego życia, 3650 celebrowanych Eucharystii, 3650 dni głoszenia Słowa Bożego, tysiące rozgrzeszeń, pewnie kilkaset chrztów i pogrzebów, kilkadziesiąt ślubów i sakramentów namaszczenia chorych oraz kilak tysięcy rozdanych Komunii Świętych – tak w wielkim skrócie w liczbach przedstawia się moje 10 lat kapłańskiego życia.

6 czerwca 2019 roku minęło dokładnie 10 lat, od momentu, kiedy w katedrze powiedziałem swoje jestem – na wezwanie biskupa, który chwilę później powiedział – wybieramy tych naszych braci do stanu prezbiteratu – Bogu niech będą dzięki!

Tę wyjątkowa i szczególną rocznicę moich święceń kapłańskich postanowiłem przeżyć jakoś wyjątkowo, stąd pomyślałem, że pojadę do Matki Bożej – do Częstochowy- już dzień wcześniej wieczorem tj. 5 czerwca. Pojechałem na Jasną Górę, gdzie uczestniczyłem w Apelu Jasnogórskim i modliłem się przed obrazem Matki Bożej.

– to już taki mój zwyczaj, że co roku – 6 czerwca jadę na Jasną Górę, by tam dziękować za kolejny rok, przepraszać za kolejny rok i prosić o kolejny rok wytrwania w tym co … dokładnie 10 lat temu Bogu ślubowałem.

Następnego dnia z samego rana, bo o 5:15 poszedłem do cudownej kaplicy, aby uczestniczyć w godzinach ku czci Matki Bożej, a następnie w celebrować dziękczynną Mszę świętą przy ołtarzu Maryjnym o godzinie 6:00. W czasie tej Mszy świętej modliłem się za swoją najbliższą rodzinę, dziękowałem za dar i łaskę kapłaństwa – na którą całkowicie nie zasługuję – tu nie ma kokieterii, tu jest sama prawda, oraz polecałem tych moich kolegów kursowych, z którymi dokładnie 10 lat temu przyjąłem Święcenia Kapłańskie.

Po Mszy świętej był czas na modlitwę indywidualną i różaniec w intencjach wynagradzających i błagalnych na kolejne lata kapłaństwa a potem – już tradycyjny sms do kolegów kursowch z  życzeniami i modlitwą od Matki Bożej – wysłany sprzed szczytu jasnogórskiego.

Jakoś około 8:30 wyjechałem z Częstochowy, by w drodze powrotnej zajechać do mojego kolegi kursowego – jedynego jak dotąd proboszcza na moim kursie – który nie mógł z przyczyn zdrowotnych dojechać na wspólne spotkanie. Był czas na kawę i wspomnienia dotyczące czasu święceń i pracy kapłańskiej.

Po powrocie do domu- była tak naprawdę chwilą, bo wieczorem wraz z rodziną dziękowałem Panu Bogu za łaskę kapłaństwa – 10 lat święceń w sanktuarium – świątyni, z którą moja rodzina już od 3 pokoleń jest związana. Mowa oczywiście o sanktuarium, w którym co niedziela pomaga. Tam o 17:30 uczestniczyliśmy w nabożeństwie czerwcowym- połączonym modlitwą o powołania – z racji pierwszego czwartku miesiąca, a potem o godz. 18:00 we Mszy świętej. To było wyjątkowe dziękczynienie w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób.

Od Rodziców z racji kolejnej rocznicy Sakramentu Kapłaństwa dostałem wyjątkowy prezent, z podtekstem – oczywiście. Dostałem 10 – pięknie pachnących – białych lilii. Z podtektem – gdyż w życzeniach zostało wyjaśnione by być czytstym in ieskazitelnym jak lilija- ehh by się tak udało. Daj Boże!

Panu Bogu za dar kapłaństwa, za łaskę, która mnie totalnie przerasta, na którą całkowicie nie zasługuję, za życie, które mnie nieustannie zaskakuje bardzo dziękuję! Niech Pan Jezus będzie uwielbiony.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here