No i stało się…. dziś mija dokładnie 9 lat od kiedy zostałem wyświęcony na kapłana. To była piętna sobota 6 czerwca 2009 roku, kiedy mój biskup w mojej katedrze nałożył na mnie ręce i udzielił mi Ducha Świętego, bym miał siłę, odwagę moc pójść i głosić.

Od tamtego dnia  minęło jeśli dobrze umiem liczyć 3285 dni, w których codziennie stawałem przy ołtarzu aby składać Ofiarę Jezusa Chrystusa, dla której zostałem ustanowiony sługą. W czasie tych 9 lat wiele było radości ale także i smutków, wiele było wzlotów, a jeszcze więcej upadków i potknięć. Ale w tym czasie doświadczyłem jak bardzo Pan Bóg kocha grzesznika i potrafi – chce posługiwać się tak nędznym narzędziem jakim jestem! Za to wszystko niech Pan Jezus będzie uwielbiony!

 

więcej znajdziesz TUTAJ

Już tradycyjnie od 8 lat co roku 6 czerwca jadę do Częstochowy, aby tam przed obrazem Matki Bożej dziękować Panu Bogu za dar kapłaństwa, którego absolutnie nie jestem godny! Dziś o 5:30 wyjechałem na moim rumaku z domu i pognałem 130 km. na Jasną Górę, gdzie o 7:30 współkoncelebrowałem Eucharystię.

Matka Boża „zrobiła mi prezent” gdyż było nas przy ołtarzu tylko 2 kapłanów – o. paulin i ja. Dlatego tez nie tylko siedziałem w krzesłach dla duchowieństwa, ale mogłem być w tzw. koncelebrze przy ołtarzu.

Po Mszy św. jak przystało na dom Matki, poszedłem na śniadanie – nie ma jak u Mamy, a następnie na modlitwę różańcową do kaplicy Matki Bożej – bo jest za co dziękować, za co przepraszać i o co prosić. Potem był czas na brewiarz na wałach jasnogórskich i powrót w pięknym – ciepłym słońcu do domu.

– Wysławiam Cię Ojcze Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak Ojcze gdyż takie było Twoje upodobanie! – ten fragment z Łukaszowej ewangelii jest mottem mojego kapłaństwa. Czyż nie objawia Bóg wielkich rzeczy prostym ludziom? Czyż nie czyni cudów, które w głowie się nie mieszczą? Jak bardzo niesamowity jest PAN BÓG!