Dziś pierwsza rocznica śmierci mojego pierwszego Proboszcza – Szefa. Każdy, kto śledził mojego bloga 2-3-4 lata wstecz z pewnością mógł poznać tego nietuzinkowego kapłana, który wprowadzał mnie w moje ukochane kapłaństwo. To pod czujnym okiem Szefa stawiałem pierwsze kroki na drodze kapłańskiego życia. Dziś będąc niespełna dziesięciolatkiem, jetem wdzięczny Panu Bogu i mojemu ówczesnemu biskupowi ordynariuszowi za to, że posłał mnie do takiej, a nie innej pierwszej parafii, do takiego, a nie innego pierwszego Proboszcza.
Od roku Szefa nie ma już wśród nas ale… parafianie pamiętają o swoim Proboszczu. Widać to na każdym kroku. Na Jego grobie zawsze są świeże kwiaty, zawsze palą się znicze, nie bark także kwiatów w doniczkach, które można zobaczyć koło grobu. Niewątpliwie na uwagę zasługuje także to, że zaledwie kilka dni po pogrzebie parafianie zorganizowali zbiórkę na pomnik – płytę nagrobna dla zmarłego. To wyraz nie tylko szacunku i miłości do tego, który umarł, ale także wdzięczności za wszystko, co zrobił dla kościoła i parafian w ciągu swoich 13 lat posługi.
Ostatnio odwiedzając Szefa na cmentarzu także przy Jego grobie spotkałem parafian, którzy wchodząc na cmentarz choć na chwilę modlitwy zatrzymują się przy grobie zmarłego Proboszcza. Wdzięczność za otrzymane dobro, cenne rady i czujne artystyczne oko codziennie okazuję Proboszczowi w modlitwie, nie zapominając o Nim, bo o czym jestem głęboko przekonany – On o mnie z pewnością.