Wraz z tym listem wiele się zmieniło, a przecież to tylko zwykły list, informacja, przekazana w wersji papierowej. Wszystko zaczęło się we wtorek 5 października, kiedy to od przełożonych WSD otrzymałem – podobnie jak inni księża zamieszkujący w promieniu WSD pewien list. A dokładniej informację o zmianach jakie w najbliższym czasie, a dokładniej od 1 listopada – zaczną obowiązywać w tej duchownej uczelni. Zanim jednak przejdę do treści zawiadomienia, które otrzymałem, na samym początku powiem tak…

Seminarium – jako uczelnia wyższa różni się od innych uczelni wyższych – prywatnych lub państwowych tym, że w seminarium nie tylko podaje się wiedzę teoretyczną i praktyczną, ale również wychowuje się wewnętrznie – poprzez modlitwy, rekolekcje, prowadzenie duchowe, spowiedzi, konferencje ascetyczne, dni skupienia a także budowanie wspólnoty prezbiterium. Do budowania wspólnoty ducha należy dołączyć budowanie wspólnoty międzyludzkiej, która w czasie formacji duchowej dokonuje się poprzez wspólne zamieszkanie kleryków – przez cały czas formacji alumni mieszkają w seminarium (wyjątkiem są wakacje i przerwy świąteczne), wspólne modlitwy, posiłki, prace oraz wypoczynek (dni rektorskie czy praktyki wakacyjne). Tym samym seminarium nie jest tylko uczelnią jak każda inna, ale jest czymś więcej, jest domem, w którym wzrasta każde powołanie kapłańskie. Po zakończeniu formacji, po przyjęciu święceń i po wyjściu z seminarium – miejsce to pozostaje zawsze domem, do którego się wraca nie tylko we wspomnieniach, ale również w fizycznie, kiedy obywają się w nim różnego rodzaju zjazdy, konferencje, dni skupienia czy spotkania.

Ja osobiście zawsze traktowałem seminarium jako dom. To było dla mnie tak oczywiste, że nigdy nie poddawałem tego pod jakąkolwiek wątpliwość. Będąc już na parafii przyjeżdżałem do wsd by na chwilę wieść do kaplicy seminaryjnej, czy przejść się po budynku, który przez  6 lat był moim domem. Wielką radością stało się dla mnie wydarzenie z 20 grudnia 2014 roku, kiedy decyzją mojego biskupa zamieszkałem w kamienicy sąsiadującej z Seminarium, i choć nie jestem wykładowcą mogłem na refektarzu profesorskim spożywać posiłki, wchodzić do gmachu WSD, a nawet otrzymałem klucz o d bocznego wejścia do gmachu seminaryjnego oraz pilot do wjazdu na parking seminaryjny. Przyjąłem jednak zasadę, że aby wejść dalej do budynku, będę za każdym razem pytał przełożonych, wszak nie jestem profesorem, który wykład czy przełożonym, który mieszka w seminarium.

Tak życie toczyło się do 5 października br., kiedy to, jak już pisałem, wraz z innymi księżmi otrzymałem ów tajemniczy list, z treści którego dowiedziałem się, że… seminarium boryka się z problemami finansowymi, co zmusza władze seminaryjne do egzekwowania opłat za parking seminaryjny co miesiąc 100 zł. oraz zamknięcia kuchni na niedzielę i święta, w zamian za catering, który dodatkowo płatny trzeba będzie odpowiednio wcześnie zgłosić.

Po przeczytaniu listu mogę jasno powiedzieć, że seminarium – to moje seminarium o którym powyżej pisałem już nie jest moje, a dom stał się jedną z wielu uczelni prywatnych, gdzie po uiszczeniu odpowiedniej opłaty otrzymuje to, co potrzeba. Nie byłem tak wychowywany w moim seminarium, nie byłem tak uczony w moim seminarium i…. to nie jest moje seminarium.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here