Miała być Fatima, a był Rzym

0
86

Kończący się rok szkolny i zbliżający się czas urlopu sprawił, że trzeb było zaplanować czas urlopu – przynajmniej pierwszą jego część czyli 10 dni lipcowych wakacji. Za cel swojej podróży wyznaczyłem Portugalię, a dokładniej dwa miejsca – Lizbonę, a z niej drogę do jednego z najpiękniejszych (jak dla mnie) sanktuariów Maryjnych – Fatimę.

Kiedy wszystko – tzn. lot i zakwaterowanie – było już zarezerwowane i zaklepane, niepokojące informacje związane z rozprzestrzenianiem  się covid19 płynące ze stolicy Portugalii  sprawiły, że to, co należało zrobić zostało zrobione. Niestety trzeba było odwołać swoje plany, a dokładniej zmienić je. I tak pojawiło się pytanie – jeśli nie Portugalia to co, to gdzie? Tak pojawił się pomysł wakacji – w znanym już miejscu – jakim są Włochy, a dokładnie Wieczne Miasto – Rzym.

Pozostał ten sam termin, ale zmienił się kierunek wyjazdu do  którego został zamówiony hotel, aby dobrze spędzić urlopowy czas.

I tak w poniedziałek 12 lipca popołudniem wraz z moim kolegą księdzem wyruszyliśmy najpierw na lotnisko Warszawa – Modlin, a następnie w drogę do Rzymu, gdzie dolecieliśmy chwilę po 22:00. Jako, że w ubiegłym roku byłem już w Rzymie, to wiedziałem, że z lotniska Champino do centrum Wiecznego miasta najlepiej udać się autobusem linii 520 do stacji metra Cinecita,- linią A, jadąc do centrum tj. do stacji Ottaviano.

Kiedy dotarliśmy na miejsce – to znaczy do centrum Rzymu – udaliśmy się do zarezrowanego wcześniej hotelu, a tu niespodzianka. Oto przez przeźroczyste obrotowe drzwi, które były zamknięte widać recepcję, ale niestety nie ma na niej nikogo. Zadzwoniłem na nr telefonu podanego na stronie hotelu, a tam odzywa się automatyczna sekretarka. Nie ukrywam, że było to bardzo dziwne, gdyż nie był to środek nocy, a zaledwie godzina 22:45. Od podwórka zaóważliśmy mieszkańców hotelu, którzy właśnie wracali z wieczornego spaceru. Jak się okazało mieli oni klucz od bocznego wejścia, ale sami nie wiedzieli czemu recepcja jest nieczynna. Nie przeszli jednak obok obojętnie, ale posłużyli pomocą w kontakcie z właścicielami hotelu, którzy niestety nie odebrali telefonu. Tak oto – jak się okazało w centrum Rzymu, o północy zostałem bez noclegu. Szybko udało się znaleźć hotel – przespać noc i przed południem następnego dnia pójść do hotelu, gdzie była potwierdzona rezerwaca zamówiona przez ryaner room. Po mocniejszej wymianie zdań z panią z recepcji okazało się, że… pani nie ma rezerwacji na którą się powołuję. Zadzwoniłem zatem do operatora, który jednym słowem zawalił, gdyż pobrał opłaty za pobyt, wysłał potwierdzenie rezerwacji, ale… nie wysłał powiadomienia o rezerwacji. Po wszystkich komplikacjach związanych z zakwaterowaniem można było wreszcie zacząć odpoczywać.

8 dniowy pobyt w Wiecznym Mieście upłynął na zwiedzaniu, modlitwie oraz spotkaniu z Ojcem Świętym na niedzielnej modlitwie Anioł Pański. No bo jak to by było możliwe – być w Rzymie i Ojca Świętego nie widzieć.

Niesamowity klimat Rzymu, przepiękne bazyliki – świątynie Wiecznego Miasta, kapliczki wtopione w ciasne uliczki, wszech otaczające zabytki, relikwie, pomniki, fontanny, kamienice, ruiny, i…. poczucie, że tu jest Kościół – serce Kościoła.

Obok zwiedzania Bazylik Większych miałem okazję – dzięki jednemu z kapłanów mojej diecezji – który sam zaproponował – zobaczyć całe zaplecze Watykanu. Otrzymałem przepustkę, która uprawniała mnie do chodzenia – bez krępacji po całym terenie znajdującym się za bazyliką św. Piotra. Zwyczajowo zwie się to ogrodami watykańskimi, ale… ja powiedziałbym, że to zaplecze. Czy coś mnie tam zaskoczyło? Nie spodziewałem się, że na terenie Watykanu znajduje się cmentarz, czy kamień z  Giewontu – taki wątek Polski. Wielką radością było dla mnie przejść pod oknami domu św. Marty – gdzie mieszka Ojciec Święty Franciszek oraz zobaczyć – choć z daleka – klasztor gdzie mieszka Ojciec Święty Benedykt.

Niesamowitym i niezapomnianym jak zawsze momentem tego wyjazdu była Msza Święta przy grobie Jana Pawła II, która zgromadziła wielu polskich księży i wielu rodaków będących w tym czasie w Wiecznym Mieście.

Jak się okazało – tuż przed wyjazdem – w tym samym czasie do Rzymu podróżowali także inni księżą z mojej diecezji, z którymi nie tylko leciałem jednym samolotem do i z Rzymu, ale także spotkałem się – z ich inicjatywy – na wspólnej kawie po niedzielnej modlitwie południowej.

Spotkanie z Ojcem Świętym – choć na odległość, choć tylko na chwilę, choć nie osobiście a gdzieś w tłumie – dla mnie było bardzo ważnym i cennym doświadczeniem. Spotkać Biskupa Rzymu, spotkać Pasterza Kościoła, spotkać Następcę Świętego Piotra, to dla mnie – dla księdza ważne wydarzenie i jedno z najważniejszych spotkań.

Tegoroczny wyjazd do Rzymu – choć kolejny – był inny i wyjątkowy.Za każdym razem w tym mieście można odkryć coś nowego, poznać lepiej siebie i innych, uczyć się historii swojego Kościoła, który zbudowany przez Chrystusa na Piotrze trwa nieprzerwanie przez 2 tys. lat. Niesamowite przeżycie!


fotogaleria z tegorocznej rzymskiej wyprawy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here