W nocy z wtorku na środę na drzwiach katedry nieznany sprawca wymalował biały sprayem napis – nie zbyt łatwy do odszyfrowania. A w niedzielę poprzedzającą to wydarzenie przed katedrą odbył się protest w nawiązaniu do wydarzeń związanych z odnalezieniem dziecięcych zwłok na terenie szkół chrześcijańskich w Kanadzie. Uczestnicy protestu na bruku przed wejściem pozostawili ślady dłoni moczonych w czerwonej farbie – symbolizującej krew.

Może pojawić się pytanie dlaczego mają miejsce takie dewastacje? Dlaczego ludzie podnoszą rękę na świątynie? W jaką stronę to wszystko idzie? Z odpowiedzią przyszła mi jedna z koleżanek dziennikarek jednego z dzienników regionalnych, która powiedziała – tego się już nie zatrzyma. Będzie jak z synagogą w moim mieście. Dużo farby zużywają na zamalowywanie. A następnie dodała – do tej pory grafficiarze i inni wandale czuli respekt przed malowaniem kościołów. Takie miałam odczucie, że po tych protestach ktoś przełamał jakieś tabu. I motłochowi się to spodobało. Nie wiem jeszcze co to znaczy – podkreśliła.

Mam nadzieję, że jednak uda się to zatrzymać i to całe szaleństwo się uciszy, bo przecież… czy wolnością nazwiemy szkodzenie innym i nie liczenie się z niczyimi uczuciami, przekonaniami, wrażliwością? Czy jako chrześcijanin – katolik mam tolerować wszystko i wszystkich, a mnie i moich przekonań nikt nie musi tolerować, szanować? Ja powinienem, muszę a inni niekoniecznie? Jak to jest? Co to za dziwaczny świat?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here