W roku liturgicznym są takie dni, na które się czeka, które się celebruje, które się przeżywa, które… po prostu są ważne. Jednym z takich dni jest dzień kiedy celebruje się Krzyżmo. O wyjątkowości tej liturgii pisałem już wcześniej, i jestem przekonany, że wielu duchownych przyzna mi rację.

– nie wiem, czy można, czy nie można, czy mogą wszyscy, czy tylko na zaproszenie, ale ja tam przyjadę na Krzyżmo, bo jestem na nim odkąd pamiętam. Od czasu seminarium, nie opuściłem żadnego. – mówił jeden z moich kolegów rocznikowych.

– Na Krzyżmo przyjechałem po raz pierwszy jako ksiądz – tłumaczy jeden z neoprezbiterów – nikt mnie nie zapraszał, ale było dla mnie ważnym być dziś tutaj i odnowić moje przyrzeczenie kapłańskie złożone rok temu na ręce mojego biskupa. – dodaje młody ksiądz.

O ważności i wyjątkowości tej liturgii mówi także obecność kapłanów seniorów, który przyjechali na Krzyżmo, by się wspólnie modlić, by konsekrować oleje, by przeżyć wspólnotę kapłańską i odnowić swoje przyrzeczenia kapłańskie. – jestem tutaj – tłumaczy mi kapłan w 58 roku kapłaństwa, bo dla mnie to bardzo wyjątkowa Msza, bo to szczególna liturgia. Nie mogło mnie tu dziś nie być! – dodaje.

Kiedy patrzyłem przez obiektyw aparatu na księży modlących się w katedrze widziałem jak ważna to dla nich liturgia, choć podczas każdej Pan Jezus przychodzi na ołtarz, to jednak ta wśród wielu jest inna i szczególna.

Biała koszula, nierzadko spinki, spodnie na kant wystające spod elegancko wyprasowanej sutanny, wypastowane- czarne – buty do garnituru, wykrochmalona alba i biała stuła – u wielu jeszcze ta z diakonatu, którą wkłada się na największe święta. Tak – Krzyżmo – to wielkie święto.

Podczas ostatniego Krzyżma nasunęła mi się pewna refleksja, gdy patrzyłem na przygotowania do liturgii i sam jej przebieg. Kiedy przygotowywałem transmisję, mogłem zaobserwować duchownego, który chodzi po prezbiterium katedry  i rozmawia przez telefon. Zupełnie jakby nigdy nic… bo… nie ma liturgii, bo nie ma biskupa, bo nie „odprawia się” – ale przecież jest… Najświętszy Sakrament w tabernakulum, ale przecież to jest…. świątynia – miejsce święte, ale przecież…  nie wypada rozmawiać przez telefon w kościele – mówimy o tym wiernym, ale sami…  Czy należąc do duchowieństwa jestem zwolniony z… przebywania i myślenia o sacrum? Czy tak przesiąkłem profanum, że nic mnie już nie rusza?

Czasem też liturgia – to moja opinia – może stać się wyrazem protestu i zamanifestowania siebie. Niestety zdarza się to duchownym, kiedy poprzez swój strój, chcą coś pokazać. Nie muszą nic mówić – ich strój przemówi za nich. Czasem coś niewielkiego, może zwrócić naszą uwagę, a jeśli odbywa się to jeszcze podczas uroczystości z udziałem biskupa – podczas jednej z najważniejszych liturgii w roku liturgicznym, to… nie jest to przypadek, ale wyraz – tak uważam – buntu czy zamanifestowania siebie…

Jak pisał św. Paweł – wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale czy wszystko wypada?