Około 14:00 w sobotę zadzwonił do mnie telefon komórkowy. Na wyświetlaczu pokazała mi się informacja, ze to ktoś z hospicjum. Odebrałem. Pani doktor zwróciła się do mnie z prośbą w imieniu osoby z hospicjum, której bliska osoba właśnie odchodziła w szpitalu – księże czy nie pojechałby ksiądz do szpitala z ostatnią posługą? Rodzina dzwoni do parafii już od jakiegoś czasu ale telefon milczy, a lekarze mówią, że to już ten czas!

Jak można odpowiedzieć na taką prośbę? Odpowiedź jest jedna – jasne – już jadę, tylko założę sutannę, wezmę oleje święte i jadę. – odpowiedziałem.

W tzw. międzyczasie zadzwoniłem  – nie ukrywam trochę poinformowany – do parafii, by zwrócili uwagę na telefon szpitalny ale i by im powiedzieć, że idę z posługą na ich teren. Jak się okazało telefon szpitalny się rozładował – i natychmiast go podłączyli.

Pojechałem do szpitala, który oczywiście jest zamknięty dla odwiedzających z uwagi na trwający Covid19. Drzwi otworzył mi pan portier, który wiedział, że przyjdzie ksiądz. Założono mi odzież ochronną i poszedłem na piętro gdzie znajdował się oddział. Na sali z czterema łóżkami leżała  nieprzytomna starsza pani będąca w śpiączce. Nie było rodziny, leżała sama. Rozpocząłem modlitwę odmawiając cały obrzęd sakramentu Namaszczenia Chorych. Namaściłem jej czoło i dłonie, a po modlitwie końcowej udzieliłem jej odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Całość modlitwy zakończyłem wezwaniem Salve Regina.

Idąc do szpitala nie wiedziałem w jakim stanie zastanę pacjentkę, a więc wziąłem też Najświętszy Sakrament. Na Sali były jeszcze dwie panie. Jedna spała, aa druga nie. Podszedłem do niej i zapytałem czy może chciałaby przyjąć sakrament chorych, ale odpowiedziała, że przyjmowała już. To zapytałem czy może by chciała przyjąć Komunię Świętą, bo przyniosłem Ją, ale tamta pani nie przyjęła. Kobieta odpowiedziała twierdząco. Pomodliliśmy się i udzieliłem chorej Komunii Świętej, a na końcu ją pobłogosławiłem. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i… skierowałem się do wyjścia. Podszedłem jeszcze do pokoju lekarskiego, by powiedzieć, że byłem i  namaściłem chorą, by uspokoić rodzinę, która prosiła o przybycie księdza.

Wyszedłem ze szpitala i wróciłem do domu. Nie wiem co stało się dalej z chorą pacjentką. Nikt mnie nie informował, ale… jest we mnie taka radość, że zdążyłem i to, co mogłem jako ksiądz – zrobiłem. Resztą – o czym jestem przekonany – Pan Bóg się zajmie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here