Wyprawa do Hiszpanii na doktorat…

0
243

Ponad 10 lat temu przyjąłem święcenia kapłańskie wraz z innymi ośmioma kolegami. Wśród 9 wówczas wyświęconych trzech uzyskało już stopień doktora  – gdyż ukończyli studia na które albo zostali wysłani przez biskupa, albo też sami o nie poprosili.

Dokładnie pięć lat temu na studia do Hiszpanii został posłany jeden z moich kolegów. Miał tam studiować filozofię po hiszpańsku. Było to nie lada zadanie, gdyż jadąc na studia nie znał tego języka, ale…to nie problem dla zdolnego człowieka.

Widywaliśmy się bardzo rzadko, gdyż przyjeżdżał z Hiszpanii tylko 3 – 4 razy w roku, w tym na rocznicę święceń. Tak mijały dni – tygodnie – lata. I wreszcie przyszedł ten czas, kiedy kolega zakończył studia i napisał długo wyczekiwany doktorat. Wrócił do diecezji już pod koniec października i podjął tu posługę, którą wyznaczył mu nasz wspólny biskup, ale.. etap studiów nie został zakończony, ponieważ doktorat nie został obroniony.

Uczelnia wyznaczyła datę na drugą połowę lutego 2020 i… trzeba było pojechać, by go obronić. Tak też się stało.

W związku z doktoratem – który jest wyróżnieniem zarówno dla piszącego, jak i diecezji z kotnej pochodzi ów doktorant – na egzamin pojechali zarówno najbliżsi – rodzina oraz delegacja diecezji – do której i ja się załapałem.

Wraz z naszym wspólnym kolegą kursowym w poniedziałek 17 lutego skoro świt bo o 3:00 rano wyruszyliśmy w drogę do Hiszpanii, na obronę doktoratu współbrata w kapłaństwie.

W drodze do Pampeluny – gdzie znajduje się Uniwersytet Nawarry – podróżowaliśmy dwoma samolotami z Warszawy do Frankfurtu, a potem z Frankfurtu do Pampeluny.

Na lotnisku w Pampelunie czekał już nasz kolega kursowy wraz ze swoim proboszczem, u którego w parafii posługiwał w czasie studiów. Po rozpakowaniu się w mieszkaniu w bloku, które należy do parafii udaliśmy się na obiad do jednej z pampeluńskich parafianek. Wspaniała gościnność, cudowne smaki, wyjątkowa – domowa atmosfera i niesamowicie ciepłe przyjęcie – to wyróżnia mieszkańców tego niewielkiego Hiszpańskiego miasta.

Wieczorem udaliśmy się do parafii by tam celebrować Mszę świętą, której w tym dniu jeszcze nie odprawialiśmy. Tu kolejne zdziwienie. Jako Polacy jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że świątynia to budynek – najczęściej bardzo wysoki z wierzą, a tu… stare kościoły tak wyglądają ale nowe – do takich zalicza się kościół parafialny kolegi kursowego – wtopione są w architekturę miasta. Tak więc niewielka budowla – niewyróżniająca się z zabudowań miejskich a w środku niewielka i nie za wysoka przestrzeń mogąca pomieścić też nie wielu wiernych.

Wspólna kolacja i spacer po okolicy zakończył pierwszy dzień pobytu w Pampelunie.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here