W wielki czwartek wieczorem uczestniczyłem w Mszy świętej Wieczerzy Pańskiej w parafii gdzie zostałem posłany jako pomoc duszpasterska. Liturgii przewodniczył proboszcz, obecni byli inni zaproszeni kapłani. Po Mszy była kapłańska agapa.
Przyznam, że to dla mnie coś zupełnie nowego. Nie mieć własnej parafii to nie mieć obowiązków wypływających z posługi wikariusza. Byłem tam, trochę tak obco, nieswojo. Czterech ministrantów przy ołtarzu, niewielu ludzi, panujący smutek i przygnębienie. Tak jakoś nieswojo się czułem. No ale, w myśl posłuszeństwa, byłem i posługiwałem. Piszę o tym bo w pamięci mam swoją rodzinna parafię, gdzie nas ministrantów zawsze było bardzo dużo, ławki wypełnione wiernymi no i odświętny charakter liturgii (okadzenia, śpiew scholi, nowe –świąteczne szaty liturgiczne itd.). No ale nie wszędzie musi być tak! Jak mówią co kraj to obyczaj. Zawsze to nowe inne, cenne doświadczenie!