Staram się – kilka razy w roku – zapraszać moich najbliższych do mnie –starokawalerskiego mieszkania – na wspólne spotkanie przy stole. Zwykle wiąże się to z jakimiś okazjami – urodziny, imieniny, rocznice, lub święta.
Tym razem było inaczej, bo nie było okazji. Postanowiłem spotkać się przy stole z rodzicami i rodzeństwem, by popołudnie i jesienny – niedzielny – wieczór spędzić razem. By była chwila na rozmowę, na ucieszenie się sobą i na zjedzenie tego – co udało mi się przygotować.
Starokawalerska kuchnia to nic nadzwyczajnego, trzeba to powiedzieć wprost, a jako, że nie mam pani gospodyni, i wszystko robię sam, to tak jak potrafiłem, tak przygotowałem rodzinne spotkanie.