Przyznam, że informacja o tym, że mam covid – trochę mną wstrząsnęła. Najciekawsze jest to, że nie wiem od kogo i gdzie mogłem go złapać. Nie spotykałem się z nikim w ostatnim czasie, nie chodziłem w gości, ani nie wychodziłem do miejsc typu pub czy restauracja. Bywałem w świątyniach – tam gdzie był mój biskup i mój współpracownik czy inni ludzie oraz spotkałem się z rodziną – którzy są – Panu Bogu dzięki – zdrowi. Owszem były sklepy spożywcze i rynek – to chyba jedyne miejsca, gdzie mogłem coś złapać.

No ale… stało się! Jestem chory i co dalej. Ostrzegłem rodziców i rodzinę, wszystkim w miejscu mojej pracy i posługi i… zamknąłem się na 10 dni, by chorować i czekać na dalszy rozwój sytuacji.

Rodzice i rodzeństwo zadbali by niczego mi nie zabrakło począwszy od leków wszelakich – na kaszel, katar, ból głowy przez zioła po elektrolity, nie zabrakło przekąsek na ciepło i na zimno oraz – choć nie mieszkam w Warszawie – słoików z czarnym bzem i malinami na poty – przy temperaturze czy miodem do herbaty. Dostarczono mi także niezbędnik każdego chorującego na covid19 czyli – pulsoksymetr, który pozwala kontrolować poziom tlenu we krwi. Tak więc dobrze zaopatrzony i zaopiekowany – świadomie – chorowałem dalej.

 

Przyznam, że najtrudniejszym dniem był pierwszy dzień po nocnym pozytywnym wyniku tekstu na covid. Dlaczego najtrudniejszy? Bo nadal trzymała mnie temperatura – nie najwyższa jak na ten wirus, bo nie przekroczyła 37,7 ale miałem dreszcze, mocno duszący kaszel, duży ucisk na klatkę piersiową, ból głowy i mocne osłabienie, a na to wszystko jeszcze poważne problemy gastryczne. Gdybym nie zrobił testu, uznałbym to za objawy grypy – ostrej grypy – test pokazał jednak, że to covid w czystej postaci.

Ofensywę rozpocząłem zaaplikowania leków wskazanych mi przez moją zaprzyjaźnioną panią doktor – 3x dziennie syrop przeciw kaszlowy, przy podwyższonej temperaturze, a na noc już szczególnie paracetamol – w dawce końskiej – tzn. 2 tabletki na raz, witamina D 200, witamina C 1000 co 3 godz., 2 razy dziennie elektrolity, 1 raz dziennie cynk i selen, probiotyk, a w tzw. międzyczasie inhalacje z amolu oraz kit pszczeli i balsam jerozolimski. Po takim – pierwszym dniu świadomego covidu, który saturację utrzymywał na poziomie 94, każdy kolejny obył już lepszy, spokojniejszy i łagodniejszy w objawach.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here