Kilka dni temu otrzymałem telefon od mojego kolegi kursowego, z którym studiowałem na jednym roku w seminarium, a który jest pierwszym i jak dotąd jedynym proboszczem na moim roku z prośbą, czy nie pomógłbym mu w parafii. Czas urlopowy spowodował, że jego wikariusz jest na wakacjach, a w najbliższą sobotę obok Mszy świętych parafialnych i  nieplanowanego pogrzebu, ma jeszcze – tym razem planowany – ślub. Jako, że miałem – co się dość rzadko zdarza – sobotni wieczór wolny odpowiedziałem na prośbę kolegi proboszcza.

Okazało się, że oprócz ślubu młodych będą jeszcze dwa chrzty ich dzieci – bo to bliźniaki. Przyznam, że takiej celebry jeszcze nie odprawiałem. To już nie podwójna radość, a nawet potrójna.

Jak nie lubię – pisząc bardzo szczerze i wprost –celebrować ślubów (z uwagi na kamery, kręcących się fotografów i całą tą otoczkę ślubnego show) to ta uroczystość była bardzo spokojna i kameralna, choć maleństwa dawały znać o sobie.

Każdy ma swoją drogę do Pana Boga. Jedni przychodzą do Niego wcześniej, inni później, jedni przychodzą inni odchodzą. Pan Bóg poradzi sobie z każdym człowiekiem, na swój – sobie wiadomy sposób. Poradzi sobie, tylko wtedy, kiedy człowiek w swojej wolności odpowie na propozycje Pana Boga, gdyż On nigdy się  nie narzuca. Myślę – bo nie wiem, a tylko się domyślam – że tak było w życiu młodych, którzy zawarli związek małżeński i ochrzcili swoje dzieci.

Jak dobrze być księdzem, który może być świadkiem tak pięknych wydarzeń, które są ewidentnym działaniem Pana Boga.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here