Tegoroczna Msza Krzyżma w moje diecezji została przeniesiona z Wielkiego Czwartku jak zwyczajowo jest celebrowana na dzień po za okresem wielkanocnym. Wszystko powodowane było trwającą – wciąż jeszcze – pandemią covid 19. Celebracja odbywała się w reżimie sanitarnym, a wszyscy duchowni byli w maseczkach, tak by było jak najbardziej bezpiecznie. Trzeba też dodać, że patrząc na wszystkich księży, którzy przyjechali do katedry na wspólną modlitwę można było dostrzec neoprezbiterów, młodych księży oraz tych w wieku średnim, proboszczów i zasłużonych prałatów, ale nie zabrakło także seniorów.

Zawsze wzrusza mnie widok starszych księży, którzy z laseczką przychodzą do kościoła, w na ich wyciągniętej do konsekracji dłoni widać mocno odznaczające się żyły. Tak – oni przeszli przez swoje kapłaństwo i dotarli aż do teraz. Przeszli przez nie, pewnie, nie bez żadnych trudności, ale pomimo wszystko wytrwali, byli wierni, i nadal pełnią – tak jak mogą – urząd posługiwania.

Msza Krzyżma to jedna z najważniejszych liturgii w całym roku liturgicznym, gdyż podczas tej celebry – jeden raz, na cały rok – błogosławi się oleje święte, ale także – wszyscy duchowni odnawiają swoje przyrzeczenia kapłańskie.

W tym roku – podobnie jak w roku ubiegłym – z uwagi na przesunięty termin Krzyżma, nie celebrowałem Krzyżma w katedrze, ale odprawiłem Mszę Świętą wcześniej, a zająłem się mediami – bowiem całość liturgii była transmitowana na żywo. Przygotowałem również fotografie – tworząc z nich album oraz depeszę prasową, którą wysłałem do mediów.

Wyjątkowym momentem tej liturgii jest czas po homilii, kiedy biskup wzywa duchownych do odnowienia przyrzeczeń – przymierza – kapłańskiego. I choć nie celebrowałem Eucharystii, to na ten moment wraz z innymi księżmi odpowiadałem na pytania zadane przez biskupa – wszak jestem przede wszystkim księdzem, a później całą resztą…