Ile prawdy jest w tym polskim powiedzeniu: jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy! To był wtorek – jakoś koło południa. Oczywiście spieszyłem się bardzo, by zdążyć załatwić kilka spraw na raz, bo przecież wciąż mało czasu, bo jeszcze to i tamto jest do załatwienia.

Podszedłem do samochodu – będąc ubrany w sutannę – wyjąłem z kieszeni telefon, położyłem go na dachu samochodu, zdjąłem sutannę, bo szybko chciałem jechać do marketu na małe zakupy, wsiadłem do auta i odjechałem. Przemierzając ulice mojego miasta już po kilku chwilach dojechałem do marketu.

Wysiadłem z auta, wszedłem do marketu, sięgam po telefon i…. nie ma… hmmmm – myślę sobie, pewnie został w samochodzie. Wychodzę z marketu idę do samochodu. otwieram samochód zaglądam do wnętrza i… niema.  Może w sutannie? Nie ma. Może w drzwiach auta, może spadł pod siedzenie, a może w bocznej kieszeni kurtki… nie ma! O kurcze… przypomniało mi się… zostawiłem go na samochodzie i nie zabrałem go – pewnie spadł i leży na parkingu skąd wyjeżdżałem.

Wracam szybko… parkuję auto tam gdzie wcześniej stało i szukam, szuka, szukam i pytam pana na parkingu i innych ale nikt nic nie widział, nikt nie znalazł. Zaczynam myśleć – co zrobić dalej i pierwsza myśl… święty Antoni proszę… Szybko przyszła mi do głowy pieśń znana z dzieciństwa – często śpiewana w mojej parafii przy nowennie do św. Antoniego – jeśli cudów szukasz idź do Antoniego, wszelkich łask krocie – odbierasz od niego…. nucę i szukam, myślę… ehhh szkoda… a może ja przy markecie go zgubiłem – myślę… już wiem… pójdę szybko do domu i wezmę mój służbowy telefon i zadzwonię do siebie – może mam go w aucie ale nie mogę go znaleźć. Tak też zrobiłem.

Dzwonię… ale… cisza… Jadę pod market i dalej dzownię… może ktoś go znalazł, to może odbierze, jadę, dzwonię, i rozglądam się – przejeżdżając tą samą ulicą ,którą już dziś jechałem.  Kolejny telefon, kolejny i kolejny… 1,5,7,9, 14 połącznie i nic… wreszcie – słucham? odezwał się głos w słuchawce. Proszę Pana – odezwałem się, to mój telefon – czy może mi Pan go zwrócić. Oczywiście – znalazłem go kilka minut temu, a nie mogłem go odblokować i dopiero jak ktoś zadzwonił, to wyświetliło się i odebrałem. Gdzie możemy się zobaczyć by odebrać telefon? To gdzie pan chce – odezwał się głos z słuchawki. To może za 15 min… w wyznaczonym miejscu. Dobrze – odpowiedział głos w słuchawce… Oj Antoni, Antoni – dziękuję!!!

Szybko podjechałem w wyznaczone miejsce gdzie czekał uczciwy znalazca. niech pan zobaczy takiego go znalazłem – odpowiedział mężczyzna. Obwoluta telefonu była niemal nienaruszona natomiast hartowane szkło zabezpieczające mocno uszkodzone. Bardzo panu dziękuję – odpowiedziałem wręczając nagrodę dla uczciwego znalazcy. Ale proszę pana – odezwał się mężczyzna – serio? Tak – jestem bardzo Panu wdzięczny za uczciwość.  Pożegnaliśmy się i odjechałem…

Wróciłem do domu dziękując św. Antoniemu – który jest niezawodnym wstawiennikiem u Pana Boga, także za takich głupich jak ja. Głupich, bo kto mądry kładzie telefon na samochodzie i odjeżdża? Głupi – bo gdzie się tak człowiek spieszy, ciągle biegnąc i biegnąć to tu, to tam? Głupi – bo wciąż uskarża się, że nie ma czasu, a marnuje go na głupoty!