Zabierałem się do tego jak przysłowiowy pies do jeża. Nie mogłem się w tym roku zmotywować do tego by wziąć się za sprzątanie mieszkania na święta. Odkładałem to w zasadzie na ostatnia chwilę. Jeszcze nie dziś – jutro – tłumaczyłem sobie, ale… wreszcie przyszedł wielki wtorek i stwierdziłem, że jeśli święta są już tuż tuż, to trzeba wreszcie zrobić porządek i zaczęło się… pranie serwetek i obrusów, prasowanie ich, ścieranie kurzy, odkurzanie dywanów i podłóg, mycie podłóg, mycie toalety, łazienki i kuchni… i… po blisko 3 godzinach, ustawieniu wszystkiego na swoim miejscu nastał długo wyczekiwany – błogi spokój – fizyczny – bo wszystko już zrobione i mentalny – jestem przygotowany na święta! ufff…

No – to teraz można już świętować – pomyślałem, teraz już wszystko jest gotowe na Paschę.