Koleżeńskie Chrzciny

0
109

Niedziela – 5 lipca (dzień skądinąd dla mnie bardzo ważny) w tym roku stał się nabrał dla mnie dodatkowego znaczenia. Jak już kiedyś pisałem, po blisko 20 latach mój kolega ze szkolnej ławki odnalazł mnie na FB. Spotkaliśmy się u niego na wsi. Wiele się u nas pozmieniało. Ja zostałem księdzem, a on wstąpił w związek małżeński. Miałem okazję poznać jego żonę oraz dwoje dzieci. Wówczas zostałem poproszony o to, bym  ochrzcił jego drugiego syna. Chrzciny wyznaczono na pierwszą niedziele lipca.

W minioną niedzielę pojechałem do oddalonej o blisko 40 km. miejscowości i starym, dość zaniedbanym kościele udzieliłem sakramentu Chrztu Świętego małemu Wojtkowi. Do ołtarza poszedł ze mną ksiądz neoprezbiter, który w tym czasie przebywa w tej parafii. Jako, że wiem, że lubi ornaty rzymskie, za zgodą miejscowego proboszcza poszliśmy do ołtarza w „skrzypkach”.

Podczas liturgii Wojtek był bardzo spokojny, a w czasie samego chrztu nawet przez chwilę nie płakał.

Po zakończeniu liturgii był czas na wspólną rodzinną fotografię, a następnie na wspólne świętowanie w rodzinnym domu. Zostałem zaproszony na obiad, w czasie którego spotkała mnie niezwykła niespodzianka, gdyż zaproszeni odśpiewali 100lat – czym bardzo mnie zaskoczyli.

To niesamowite spotkać na nowo człowieka po 20 lata, to coś całkowicie wyjątkowego powrócić do przeszłości (wspomnień z dzieciństwa i młodości). Jest czymś niesamowitym wracając do historii wejść w przyszłość związaną z kimś, kto przychodzi po nas. Wejść w historię rodziny, wprowadzając nowego człowieka do rodziny Kościoła.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here