
Wciąż odkrywam plusy z tego, że dokładnie za moim oknem mam moją Alma Mater, tj. może seminarium (do którego mam wielki sentyment) a wraz z nim przepięknie urządzony i zadbany ogród. Można tam alejkami spacerować bez końca, ale… także się modlić.
Jeszcze z czasów seminaryjnych pamiętam dobrze, że właśnie w tym czasie, kiedy odbywała się sesja letnia, ale i zimą – zimowa, wraz z kolegami w przerwach w nauce, chodziliśmy tam na modlitwę różańcową.
Dziś bywam tam, a przechadzając się po ogrodzie odmawiam liturgię godzin, jednak w tzw. międzyczasie zatrzymuję i fotografuję, zarówno to co jest w ogrodzie seminaryjnym, jak i to co jest po za nim. Gdyż przyroda, świat, jest pięknie przez Pana Boga urządzony. Nie sądzicie?