U fryzjera – po 7 latach

0
31

Niespełna 8 lat jestem księdzem i ten czas związany jest z moją posługą ale także z zewnętrznym wyglądem, który jest bardzo charakterystyczny. Gdyż jako jedyny z księży mojej diecezji noszę długie, najdłuższe w diecezji włosy. Wszyscy, począwszy od księży biskupów, skończywszy na wiernych, się już przyzwyczaili.

Moje włosy, były powodem do wielu zdumień, zdziwień, zaskoczeń ale i wymiany ostrzejszych zdań, a nawet kłótni. Gdy niektórzy pytali, czemu nie zetnę, dlaczego noszę takie długie, skąd taki pomysł itp., ja zawsze odpowiadałem wymijająco. Było mi z nimi bardzo dobrze, fajnie wyglądały ale… przyszedł taki moment, ze doświadczyłem bardzo mocno, że jestem do nich bardzo przywiązany, a to chyba nie dobrze, po za tym po blisko 2,5 roku pracy w kurii, można by coś zmienić, wydorośleć, spoważnieć (to się chyba jednak nie uda).

Nosiłem się z tą decyzją przez kilka dni i… wreszcie stwierdziłem, że jak znajdę dziś wolnego barbera, który przyjmie mnie i ostrzyże i ogoli to pójdę i zmienię fryzurę.

Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Zadzwoniłem do 2 i okazało się ze terminy w przyszłym tygodniu, no ale do 3 razy sztuka. W trzecim usłyszałem: bardzo proszę: zapraszam.

I tak 9 marca 2017 roku po przeszło 7 latach noszenia długich włosów, wróciłem do fryzury z moich świeceń kapłańskich z 2009 roku.

Fachowa obsługa, doskonałe strzyżenie połączone z goleniem i stylizowaniem brody i…efekt końcowy. Coś nowego połączonego z powrotem do przeszłości. Oto nowy LOOK! Już nie będzie, nie ma księdza kitki!

Tak nawiasem pisząc, to najlepszy czas na zmianę fryzury. Jestem w diecezji w czasie pomiędzy już, a jeszcze nie. Bo nie ma biskupa ordynariusza i nikt nie może powiedzieć. Przyszedł nowy i kazał mu się ostrzyc. Decyzja była moja, osobista, prywatna i… bardzo dobra. 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here