W poniedziałek dowiedziałem się swoimi kanałami, że mój biskup będzie wyjeżdżał do Krakowa, by przygotowywać się do sobotniego ingresu, do swojej nowej katedry.
Postanowiłem z samego rana pójść pod dom biskupi. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem i około godz. 8:10 będąc pod domem zobaczyłem, że już samochody spakowane.
Mój biskup miał wyjechać popołudniem. Nie było wiadomo jednak o której, więc postanowiłem pożegnać się jako ostatni, a przynajmniej pomachać wyjeżdżającemu biskupowi.
Z samego rana wywiedziałem się co i jak i od 13:20 oczekiwałem przy bramie pałacu biskupiego. Brama powoli zaczęła się otwierać około 14:45. Wycelowałem aparat na tylne siedzenie samochodu, wiedząc z doświadczenia, ze kapelan jest tym, który kieruje samochodem biskupim. Kiedy auto pojawiło się cyknąłem zdjęcie i okazało się, ze nikt z tyłu nie siedzi. Zrobiłem kolejną fotografię siedzącemu z przodu, po czym okazało się, ze to mój biskup, który sam siedzi za kierownicą i wyjeżdża do Krakowa.
Po wykonaniu zdjęć, zdjąłem czapkę i ukłoniłem się, a on pomachał. Potem widziałem tylko tył samochodu. Tak wiec jako ostatni pomachałem mojemu biskupowi, ale także zarejestrowałem na fotografii jego wyjazd, samodzielny wyjazd z domu biskupiego. To cenna pamiątka.
Powiem, że opłacało się marznąć, czekając na te chwilę i 3 zdjęcia.