
We wtorek 4 października, pojechałem odwiedzić mojego kolegę księdza, z którym razem studiowałem w seminarium. Był on na niższym roku, ale znamy się, jak sądzę dość dobrze, gdyż był moim interiorem tzn. kolegą z pokoiku, gdyż przez pół roku (dokładnie w semestrze zimowym) razem mieszkaliśmy.
Kolega sam przygotował kolację tj. makaron (spaghetti), sos karbonada (ale nie papierka), a do tego zasmażany boczek. Musze powiedzieć, jednym słowem – pycha!