Szef w szpitalu

0
7

W tych dniach otrzymałem telefon, ze mój ksiądz proboszcz trafił do szpitala w związku ze sprawami kariologicznymi. Pojechałem go odwiedzić a przy okazji dowiedzieć się co mówią lekarze jaki jest stan i co będzie dalej.

Poszedłem przedstawiłem się i powiedziałem, ze jestem księdzem, a ten starszy pan to mój ksiądz proboszcz i proszę o informację nt jego zdrowia. Uprzejma pani doktor powiedziała mi co i jak, a następnie poszedłem odwiedzić chorego.

Następnego dnia (1 lipca) miała być decyzja czy będzie zabieg kardiochirurgiczny czy nie. Z rana miałem telefon, że ksiądz proboszcz będzie operowany i by jechać do szpitala go przygotować. Ubrany w sutannie, z Najświętszym Sakramentem i olejami sw. Pojechałem do szpitala. Oczywiście wchodząc na odział byłem swoistego rodzaju zjawiskiem, zarówno dla personelu, jak i chorych.

Proboszcz czekał na spotkanie z konsylium lekarskim i profesorem. Usiadłem obok, a po chwili poproszono jego i mnie, by być przy rozmowie nt zdrowia i przebytej choroby. Stałem się opiekunem- jak powiedział lekaż – ksiądz jako rodzina. (Tak nawiasem, to bardzo mocne doświadczenie dla mnie, tak- my kapłani nie mając żony i dzieci mamy być dla siebie nawzajem rodziną, ale jakie to trudne!) Lekarze podjęli decyzję, a my poszliśmy na salę.

Tam chciałem udzielić proboszczowi Komunii św. ale on mnie powstrzymał, gdy wcześniej poprosił o spowiedź. A to – to już było dla mnie wydarzenie! Potem udzieliłem Komunii św. i namaściłem świętym olejem.

Potem rozmawialiśmy jeszcze chwilę na korytarzu szpitalnym i odprowadził mnie do windy i wróciłem do domu.

To kolejne doświadczenie, które jest dla mnie wyjątkowe, szczególne i niesamowite. Jestem rodziną w kapłaństwie, opiekunem, ale i księdzem, który jedna z Bogiem i udziela sakramentów. Za to kolejne doświadczenie Panu Bogu jestem ogromnie wdzięczny!

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here