Dokładnie 6 czerwca br. minęło 6 lat od tamtej pamiętnej soboty, kiedy to w mojej katedrze oddałem się na wyłączność Bogu i Kościołowi. Wówczas przyjąłem święcenia kapłańskie.
365 x 6 = 2190
Dokładnie 2190 dni jestem księdzem i przez te dni od 6 czerwca 2009 do 6 czerwca 2015 roku codziennie sprawowałem Najświętszy Sakrament Ołtarza, składać Bogu ofiarę Syna.
Tradycyjnie już, jak co roku wybrałem się wcześnie rano do Domu Matki – na Jasną Górę, by tam podziękować Matce Bożej, za każdy dzień mojego kapłańskiego życia, za każdą chwilę, za to, że mimo mojej niegodności, moich upadków, niedoskonałości i grzeszności- Bóg kocha mnie bardziej niż mogę to sobie wyobrazić. Jemu zależy na mnie bardziej niż czasem mnie na Nim.
O 5:20 wsiadłem na mojego metalowego rumaka i pognałem do Częstochowy. O godz. 7:00 celebrowałem Eucharystię przed ołtarzem Matki bożej, dziękując za łaskę, dar kapłaństwa, modląc się za moich kolegów kursowych i moją rodzinę.
Potem czas na modlitwę różańcową, dziękczynną, w pierwszą sobotę miesiąca, dzień poświęcony Matce Bożej także w intencji tych, którzy- o czym bardzo dobrze wiem, modlą się za mnie nieustannie. Jestem przekonany, że dzięki ich modlitwie i ofierze Pan Jezus ma nade mną tak wiele cierpliwości i miłosierdzia.
Ok. 9:00 ruszyłem w drogę powrotną do domu. To swoisty dzień dziękczynienia, za dar powołania i wybrania, którego jestem całkowicie niegodny!