W niedzielę wieczorem miałem telefon do parafianki z mojej pierwszej parafii, z prośbą i pytaniem: czy jej syn mógłby się u mnie wyspowiadać? Oczywiście odpowiedziałem, byłem wprawdzie zaskoczony, bo miałby przyjechać do mnie do spowiedzi pokonując aż 56 km.
Umówiliśmy się i w wielki wtorek, o 18:00 przyjechał i skorzystał z sakramentu pokuty i pojednania. To piękna sprawa, niesamowite doświadczenie, że ktoś chce, ma pragnienie, potrzebę i wybiera tak liche narzędzie jakim jestem. Ale za tę spowiedź, niech PAN Jezus będzie uwielbiony!