Po długim, a może nawet bardzo długim czasie zamknięcia przyszedł – długo oczekiwany czas otwarcie, kiedy można bez maseczki wyjść na zewnątrz, a i spotkać się ze znajomymi siadając w ogródku przy głównym deptaku miasta. To otwarcie było okazją do spotkania się z moim znajomym, z którym w czasie pandemii wspólnie transmitowaliśmy godziny Mszy Świętych i innych wydarzeń kościelnych, aby ci, którzy pozostawali w domu z uwagi na chorobę lub obawę zachorowania mogli w nich uczestniczyć.

Spotkaliśmy się by napić się piwa, zjeść pyszną pizzę i porozmawiać o życiu, codzienności ale także o sprawach wiary i Kościoła – taka trochę teologia pod prądem. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak… Czas zamknięcia nauczył mnie – ale chyba nie tylko mnie – doceniać to, co jest takie codzienne, zwyczajne, powszednie. Niby nic nadzwyczajnego wyjść i napić się piwa ze znajomym, a jednak – to całkiem poważne wydarzenie, które jeszcze tak nie dawno było całkowicie nie do pomyślenia.