W tym roku mija dokładnie 30 lat od Święceń Kapłańskich grupy ponad dwudziestu kapłanów mojej diecezji. Z tej okazji – jak to jest w zwyczaju mojej diecezji – w jednym z kościołów odbywa się spotkanie kursowe – zjazd duchownych na rocznicę święceń. Z uwagi na to, że rocznica odbywała się w najstarszej świątyni mojego miasta, gdzie proboszczem jest znany i duchowny zostałem poproszony, by zrelacjonować to wydarzenie.

Większość – bo z wyjątkiem dwu kapłanów przyjechała na wspólną Eucharystię, której przewodniczył biskup – który dokładnie 30 lat temu udzielił im Święceń Kapłańskich. Wśród 30-latków znajdują się proboszczowie, wikariusze oraz wykładowcy semianaryjni – moi profesorowie i wychowawcy z czasu studiów. Dziś patrzę na nich zupełnie inaczej – kiedyś oni patrzyli na mnie zza katedry akademickiej i indeksu a teraz ja patrzę na nich przez obiektyw aparatu, utrwalając rocznicowe chwile. Tak to jest, że wszystko się zmienia.

Świątynia w której był świętowany jubileusz – o czym już wspomniałem – ma dla mnie również wielkie znaczenie, gdyż posługiwałem w niej od sierpnia do grudnia 2014 roku. Była to moja trzecia parafia posługi kapłańskiej. Pracowałem tam bardzo krótko, bo jak widać Pan Bóg miał dla mnie inne plany, niż te, które miałem sam dla siebie, ale… nie sposób nie wspomnieć o miejscu, gdzie choć niewielką część serca się zostawiło, gdzie przy najstarszym z ołtarzy mojego miasta celebrowało się Najświętszą Eucharystię. Niezwykłe jest to, że choć byłem tam tak krótko, to wierni pamiętają, a co najciekawsze przypominają się i przyznają się do mnie.