Najpiękniejsze lata

0
371

Artykuł zatytułowany: Najpiękniejsze lata, ukazał w tygodniku IDZIEMY w 8 lutego 2015 roku. Pisałem wtedy o Księdzu Proboszczu, wspominając naszą wspólną pracę w parafii. Dziś publikuję ten tekst jako wspomnie nie o Nim. 
____________________________________________________________

 

Już w pierwszej parafii Pan Bóg postawił na mojej kapłańskiej drodze księdza, który wciąż jest dla mnie wzorem.

– W tej Fabryce u Pana Jezusa robię już prawie pięćdziesiąt lat – mawiał, bo zbliżał się do złotego jubileuszu.

Co dzień wieczorem ks. Edmund wychodził ze swoim pieskiem na spacer, by pozamykać bramy kościelne, i zawsze w ręku miał różaniec. Kiedyś zapytałem go, chcąc błysnąć dowcipem, czemu tak gniecie te koraliki.

– Proszę księdza, ja jestem proboszczem – usłyszałem w odpowiedzi – i muszę modlić się za moich parafian, których biskup dał mi pod opiekę.

Te słowa zapamiętam do końca moich kapłańskich dni: modlić się za tych, których Kościół dał mi pod opiekę. Gdy poprosiłem go, by mówił do mnie po imieniu, usłyszałem: – A czemu? Ksiądz jest księdzem jak ja, mamy to samo kapłaństwo, a i mnie nikt po imieniu nie mówił.

W parafii było nas dwóch i kiedy ja celebrowałem Mszę Świętą, ksiądz proboszcz szedł do konfesjonału, zawsze z brewiarzem lub różańcem w ręku. Nie pamiętam inaczej. Kiedyś nie poszedłem do konfesjonału, gdy on odprawiał. Powiedział tylko: – Ksiądz powinien być w konfesjonale, to księdza obowiązek. Wszystko inne mogą zrobić świeccy, ale spowiadać, odprawiać Mszę Świętą – tego świeccy nie zrobią. Psim obowiązkiem księdza jest spowiadać! To my mamy czekać na ludzi, a nie oni na nas!

Dziś trzeba mówić o dobrych księżach, bo ich nie widzimy lub dostrzec nie chcemy

Ktoś powie – dziwak! A jednak te bardzo mądre słowa, poparte przykładem życia, są wiarygodne i bardzo na miejscu. Ksiądz Edmund zawsze był i jest przygotowany do kazania, kartka z punktami leży na ambonie. Nie zdarzyło się, by poszedł na katechezę nieprzygotowany – powiedział mi to, kiedy udało się nam porozmawiać o jego życiu. Potwierdziły to stosy konspektów, które znalazłem podczas jego przeprowadzki do Domu Księży Emerytów. Zawsze skromny, gdzieś z boku, nie lubiący zaszczytów i denerwujący się, gdy ktoś o nim mówi.

Pracowałem z księdzem kanonikiem przez pierwsze cztery lata. Były to najpiękniejsze lata mojego kapłańskiego życia. Napisałem, że jest kanonikiem, ale muszę dodać, że nigdy nie założył szat kanonickich, a nawet ich nie ma. Tytułu też nie używa, gdy jednak ktoś się tak do niego zwraca, dostaje po głowie. O tym wyjątkowym kapłanie, który jest wzorem dla wielu kapłanów, szczególnie młodych, można by powiedzieć wiele, ale koniecznie muszę napisać jeszcze jedno. Gdy przyszedł czas pożegnania z parafią po trzynastu latach posługi proboszczowskiej, w słowach podziękowania parafianie nadmienili, że przez lata proboszczowania nigdy z jego ust nie padło słowo na temat pieniędzy. Zawsze dziękował Bogu i ludziom za dokonane inwestycje. Bo istotnie, w parafii cały czas coś się działo.

Ksiądz Edmund przeszedł na zasłużoną emeryturę w 52. roku kapłaństwa i 77. roku życia. Zawsze był czynnym księdzem i poproszony o niedzielną pomoc przez jednego z proboszczów, z radością na tę propozycję przystał. Po odejściu z parafii postanowiłem, że będę nadal odwiedzał mojego pierwszego szefa. Zobaczyłem, że będąc na emeryturze, oddaje się także swojej pasji, to znaczy wykonuje tak zwane wycinanki – przygotowuje dekoracje do parafii, w której posługuje, oraz dla innych księży, którzy zwrócą się do niego z prośbą. Gdy kiedyś niespodziewanie odwiedziłem go w DKE, zobaczyłem mojego proboszcza siedzącego przy brewiarzu i modlącego się. Ostatnio tradycyjnie wypiliśmy kawę, a gdy wychodziłem, zajrzałem do jego pokoiku, gdzie ma książki. Na biurku leżała rozłożona żółta kartka, pióro i rozpoczęte kazanie na kolejną niedzielę. Tak, to jest mój proboszcz! Ksiądz mający 54 lata kapłaństwa, emeryt na zasłużonej emeryturze, który modli się, przygotowuje kazania i celebruje Mszę Świętą, słucha spowiedzi i służy Bogu i ludziom.

Ostatnio na imieninach został zapytany, czy nie myślał nigdy o tym, by prosić biskupa o studia w kierunku historii sztuki. – Nie, nigdy nie prosiłem – usłyszeliśmy odpowiedź. – A dlaczego? – Bo wiedziałem, że konfesjonał na mnie czeka!

Takich kapłanów jak ksiądz Edmund Suchorski jest z pewnością wielu. O niewielu się mówi, a jeśli nawet, to dopiero po ich śmierci. Częściej mówi się o złych księżach, bo zło bardziej się reklamuje, lepiej się sprzedaje. Dobro jest ciche i skryte. Dziś trzeba mówić o dobrych księżach, bo ich nie widzimy lub dostrzec nie chcemy.

____________________________________________________________

art. można znaleźć na: www.idziemy.pl/kosciol/najpiekniejsze-lata/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here