Kiedy przyszedłem na pierwszą parafię i poznałem, dziś już nie żyjącego, mojego Szefa – pierwszego Proboszcza, w jego mieszkaniu na ścianie zawieszony był duży krucyfiks. Nie ukrywam bardzo mi się spodobał, a jak się później dowiedziałem, towarzyszył on Proboszczowi prawie od początku kapłaństwa.
Po przeprowadzce do DKE, krzyż zawisł w pokoiku proboszcza, tuż obok biurka. Kiedyś – pamiętam dobrze, gdy przyszedłem odwiedzić księdza Proboszcza zobaczyłem, że Szef siedzi przy biurku i odmawia brewiarz, a nad nim góruje krzyż.
Kiedyś siedząc przy kawie, powiedziałem Proboszczowi, że nic od niego nie chcę, tylko jedno, gdyby mógł mi ofiarować ten krzyż. Ksiądz przystał i nawet dawał mi go, gdy był jeszcze pełen sił, ale stwierdziłem, ze zabiorę go dopiero po jego odejściu.
Tak też się stało! Krzyż zabrałem do domu i zawiesiłem na głównym miejscu w dużym pokoju. Przypomina mi on o miłości Jezusa oraz o moim Proboszczu, od którego go dostałem.