Korzystając z okazji, że rekolekcje wielkopostne głosiłem w kościele zakonnym ss. Bernardynek, przy których to klasztorze mieszka arcybiskup senior zapytałem Go, czy mógłbym, któregoś dnia wraz z księdzem arcybiskupem wspólnie celebrować Mszę świętą.
To nie było zapytanie stawiane po raz pierwszy, bo już przy innej okazji pytałem o to, ale jakoś nie było sposobności i okazji, by wspólnie ją odprawić, a tu… u Pana Boga nie ma przypadków – okazja sama się nadarzyła.
W wielki poniedziałek z samego rana o 7:30, w domowej kaplicy księdza arcybiskupa miałem radość wspólnie odprawić Mszę świętą. Ktoś powie, pomyśli to nic nadzwyczajnego, nie koniecznie. Ksiądz arcybiskup przed 22 laty przyjmował mnie do seminarium (przy wstąpieniu do WSD, była rozmowa z arcybiskupem), a przed 16 lat nałożył na mnie ręce i wyświęcił mnie na kapłana Kościoła Rzymskiego – jest więc za co Panu Bogu i mojemu biskupowi dziękować.
Eucharystia była doskonałą sposobnością, aby podziękować za łaskę, dar kapłaństwa udzielony mi przez posługę mojego biskupa, podziękować za Jego modlitwę, którą zanosi za Kościół diecezjalny i Kościół powszechny oraz za świadectwo życia – cichego, ukrytego, zwyczajnego ale jakże wymownego, bo wciąż aktywnego w posłudze Kościołowi.
Eucharystia z moim arcybiskupem była dla mnie spełnieniem pragnienia, które od wielu lat w sobie nosiłem. Ta historia pokazuje, że także w takich sprawach, sytuacjach trzeba być cierpliwym, a Pan Bóg sam da sposobną okazję do spełnienia pragnienia, da okazję do spotkania i wspólnej modlitwy.