Minęło 10 tygodni i czas na… to by zrobić porządek na głowie. Jak to mam w zwyczaju umówiłem się przez aplikację na wizytę do znanego mi już barbera i – już po raz kolejny umówiłem wizytę w zasadzie z marszu. Rano termin – popołudniu strzyżenie.
Nie ma się co rozpisywać, bo wystarczy napisać – wreszcie na głowie pojawił się artystyczny ład, który z pewnością po 10 tygodniach znów trzeba będzie wprowadzić na nowo.
Swoją drogą, to niesamowite- o czym już tutaj pisałem – strzygę się u człowieka, który wie że jestem księdzem, a mam wrażenie że trzej fryzjerzy, którzy w tym salonie strzygą wiedzą kim jestem i zawsze spotykam się życzliwością i otwartością w rozmowie podczas strzyżenia, kiedy podejmowane są różne tematy – także te dotyczące wiary. To zaskakujące – jak dla mnie – ale i piękne.