W Wielki Piątek Męki Pańskiej, Kościół nie sprawuje Eucharystii, gdyż jest pogrążony w żałobie, po śmierci Mesjasza Pańskiego. Wypełniają się zatem słowa Jezusa – „…czyż goście weselni mogą pościć, póki Pan młody jest z nimi? Kiedy zabiorą im Pana młodego, w owe dni będą pościć.”
Tak wypełniają się słowa Ewangelii, dziś nie sprawuje się Ofiary Chrystusa, a Eucharystię spożywa się z uprzednio (tj. wczoraj) konsekrowanych Darów Ofiarnych. Utarło się w tradycji kościelnej, dla mnie zupełnie niezrozumiałej- choć pewnie stoją za tym jakieś racje, choć ja ich nie rozumiem, że w dniu dzisiejszym przy ołtarzu stoi jeden kapłan, a pozostali w komżach są przy ołtarzu lub spowiadają. To dla mnie nie zrozumiałe!
Wielki Piątek, kiedy trwają już Święta Paschalne, ksiądz także ma prawo, powiem nawet obowiązek uczestniczenia – sprawowania liturgii. W moim kapłańskim 6. a za chwilę 7. letnim życiu, w każdy Wielki Piątek przewodniczyłem Liturgii na cześć Męki Pańskiej. w tym roku, będąc bez parafii myślałem co zrobić, by czynnie w Liturgii uczestniczyć. Myślałem, myślałem i… wymyśliłem!
Tradycją, odkąd pamiętam w mojej rodzinnej parafii (która jest parafią zakonną, prowadzoną przez jeden z najstarszych i najliczniejszych zakonów męskich) jest że w Wielki Piątek, w ogóle przez wszystkie dni Triduum Sacrum, przy ołtarzu są wszyscy kapłani – ojcowie. Zapytałem wiec Ojca Proboszcza, czy mógłbym się dołączyć do wspólnej modlitwy. Oczywiście! – odpowiedział Proboszcz i zaprosił na Piątek do siebie.
Niestety, przy ołtarzu istotnie był tylko jeden Ojciec, pozostali w komżach stali z boku. Jako, że wprosiłem się – uczestniczyłem „z boku” w liturgii. W mojej rodzinnej parafii, z ojcami, których znam z czasów ministranckich, kleryckich i kapłańskich.