W minioną niedzielę pojechałem na chwilę – z niezapowiedzianą wizytą – do Sióstr w klauzurowym Karmelu. Chcąc odebrać przygotowaną dla mnie przez Siostry rzecz zadzwoniłem do furty klasztornej. Otworzyła mi Siostra zewnętrzna, która wpuściła mnie do środka i zaprowadziła do koła – miejsca, gdzie można (przy dużym drewnianym bębnie, nie widząc Mniszki) chwilę porozmawiać.
Po pochwaleniu Pana Jezusa, nie zdążywszy się jeszcze przedstawić usłyszałem od Siostry, a to zapewne ks…. i tu padło moje imię i nazwisko – co wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie, ale jak to? Skąd? Niemożliwe! Jak Siostra mnie rozpoznała, skoro mam ogromną chrypę i nie mówię wyraźnie… po zadaniu tego pytania usłyszałem tylko cichy kobiecy śmiech i… ksiądz pewnie przyjechał po … – Tak Siostro. – odpowiedziałem. – Matka zaprasza księdza do rozmównicy. – usłyszałem. Ale… zanim ksiądz pójdzie, to ja proszę o błogosławieństwo – dodał Siostra kołowa. Udzieliłem błogosławieństwa i poszedłem do rozmównicy.
W niewielkim pokoju z czarną, kutą, podwójną kratą odgradzającą część światową od części klauzurowej czekała na mnie Matka Przeorysza. I choć chciałem przyjść, wpaść tylko na chwilę rozpoczęła się 35 min. rozmowa o Panu Bogu, Kościele i życiu zakonnym i kapłańskim. Po tych 35 min. po raz kolejny – śmiało mogę powiedzieć, że Siostry są wyjątkowe, niesamowite i znają życie, choć patrząc na ich „zamknięcie na świat” nie powinny wiele wiedzieć.
Być oddzielonym od świata klauzurową kratą, a wiedzieć tak wiele, znać się na tak wielu sprawach, mieć taką relację z Panem Bogiem i tak kochać Kościół – tego Siostrom można – trzeba- tak po Bożemu zazdrościć.