Jest taki niepisany zwyczaj – nie wiem czy w innych diecezjach, ale w mojej jest – że księża z danego roku święceń spotykają się co roku w rocznicę prezbiteratu. Swoją drogą to ciekawe, bo można się nie spotykać wspólnie – na ile w ogóle to jest możliwe w większym gronie – przez cały rok, ale ten jeden raz w roku, wielu robi wszystko co możliwe by jednak się wspólnie spotkać, pomodlić się i porozmawiać. W przypadku mojego rocznika święceń – dokładnie jest tak, jak piszę. Widujemy się od czasu, do czasu raczej na kawę, chwilę rozmowy – przelotnie, ale raz w roku – najczęściej większa część kolegów kursowych, spotyka się na wspólnym dziękczynieniu za rocznicę święceń. Co roku rocznica organizowana jest przez kogoś innego – idąc według listy kursowej, tym samym co roku spotykamy się u kogoś innego.
W tym roku – choć rocznica święceń przypada w pierwszych dniach czerwca, to nasze wspólne świętowanie 13. rocznicy świeceń – mam nadzieję, że szczęśliwej, a nie pechowej – rozpoczęliśmy w ostatnich dniach maja. Świętowanie było o tyle niezwykłe, że nie odbywało się w jednej z parafii naszej diecezji, ale było to świętowanie „na wyjeździe”, gdyż zostaliśmy zaproszeni na spotkanie kursowe do Berlina, gdzie w placówce dyplomatycznej pracuje – posługuje – jeden z moich kolegów kursowych.
Tak jak pisałem wyżej, spotkanie zwykle gromadzi większość z kolegów, tak było i w tym przypadku. Na 9 wyświęconych 13 lat temu do Berlina pojechało nas 4 czyli w sumie wspólnie świętowało nas 5 z 9 czyli większa połowa.
Nad całością – organizacją i przebiegiem wyjazdu czuwał jeden z naszych kolegów, inny był kierowcą, inny zajął się omadlaniem wyjazdu, ale był i pasażer – uczestnik wyjazdu.
Po porannej Mszy świętej w poniedziałkowy poranek 30 maja wyruszyliśmy w 5 godzinną drogę do Berlina, zatrzymując się na jednym z postojów po drodze. Po przyjeździe do stolicy Niemiec przywitał nas Kolega kursowy – doskonale znany – już z czasów seminarium z pieczołowitości i dbania o wszelkie szczegóły – choćby najmniejsze. Tak było i tym razem.
Po przyjeździe i przywitaniu od razu był pyszny obiad w dalekowschodnim wydaniu. Miałem okazję próbować japońskich smaków owoców morza, ale przede wszystkim cieszyć ze spotkania z ludźmi, z którymi spędziłem 6 lat formacji seminaryjnej i wrócić myślami do tamtego czasu.
Gdy już byliśmy po obiedzie wyruszyliśmy na podbój Berlina rozpoczynając jego zwiedzanie, które również zakończyliśmy posiłkiem. Swoją drogą dużo w tym czasie jedliśmy. Wszak prawdą jest – że stół jednoczy.
Miejscem, które warto odwiedzić w Berlinie jest wieża telewizyjna. Warto tam wjechać, by zobaczyć piękną panoramę 3,5 mln miasta, które rozciąga się aż po kraniec widocznego horyzontu. Na uwagę zasługuje duża ilość kościołów ewangelickich wraz z pomnikami ich twórcy dr. Marcinem Lutrem oraz kultowe zabytki Berlina jak Brama Brandenburska czy Pomnik Zwycięstwa.
Fotoreportaż #1