O tym jak bardzo mi się nie chciało, nie będę pisał, bo po prostu nie wypada. Kiedyś sprzątanie na święta przychodziło nieco łatwiej, a teraz nie jest łatwo zabrać się za to zabrać.  Ale… przyszła piękna słoneczna sobota 11 grudnia – a jako, że nie miałem w tym dniu zbyt wielu obowiązków zawodowych postanowiłem, że jednak zbiorę się w sobie, przezwyciężę wewnętrznego lenia i… podejmę próbę zmierzenia się z jednym bardzo dużym i trzema mniejszymi oknami w moim mieszkaniu. Jako, że mieszkam w kamienicy marzeń – o czym już kiedyś pisałem, to okna raz że są wysokie, dwa jest ich dużo.

Zabrałem się za pracę. Zanim mycie okien, to najpierw zdjąłem zasłony do prania, a firany do zamoczenia w soli do firan, by przejrzały trochę i z nieco przykurzonej bieli stały się śnieżno białe. Następnie rozpocząłem akcję mycia okien – najpierw górne na zewnątrz i wewnątrz, potem dolne – podobnie. Po umyciu w sumie 18 okien – 9 dużych i 9 mniejszych zawiesiłem lekko wilgotne zasłony, a po wypraniu – również firany. Całość akcji okna – chyba najtrudniejszej akcji związanej z przygotowaniem do świąt – zawsze zajmowała nieco krócej, ale życie po-cowidowe sprawia, że człowiek zwalnia i nie ma tyle siły, co wcześniej.

Teraz pozostaje jeszcze tylko ubranie choinki, rozstawienie dekoracji świątecznych i odkurzanie i umycie podłogi i będzie można świętować.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here