Czekałem, czekałem i … się doczekałem. Jak się okazuje- dziś pójść do fryzjera, to nie jest nic prostego. Po pierwsze – trzeba się strzyc dziś – bo jutro może być za próżnio – tzn… branża beauty – może zostać w każdej chwili zamknięta z uwagi na pandemię, po – wtóre – to nie tylko mój pomysł ale i innych, którzy też się boją i myślą podobnie jak ja. Po trzecie… jest takie obłożenie, że każdy chce na już…, a nie na potem… Po czwarte – moce przerobowe fryzjerów – Barberów – też są ograniczone. I tak… chciałem pójść do swojego Barbera przed świętami, ale nie udało się, przed Sylwestrem również nie.. a po Nowym Roku i tak musiałem jeszcze tydzień poczekać.
No wreszcie się udało. Nie napiszę nic odkrywczego – bo piszę to ilekroć wspominam wizytę u fryzjera piszę to samo – jestem niesamowicie zadowolony. Od już chyba 2 lat – trafiłem do Barbera, który kocha swoją pracę i jest – nawet mówi to wprost – jego pasją. Człowiek, który czerpie radość z swojego zawodu, ale swoją dokładnością, rzetelnością, daje radość z wykonanej pracy klientowi, który oddaje mu swoją „głowę do ścięcia”.
Jak zwykle – jak zawsze – wyszedłem zadowolony z salonu Barbera i bardzo się cieszę, że można teraz z ułożonymi włosami pokazać się światu. Wreszcie na głowie nic nie faluje i wszystko dobrze się układa.
👌👍
Dobrze, że się w końcu udało.
Idealnie 🙂👌🏻👍🏻
niezły narcyz z księdza, coraz lepiej ….coraz lepiej