Czegoś podobnego jeszcze nigdy nie przeżyłem… Była to IV Niedziela Wielkiego Postu – 29 marca 2020 roku. Dokładnie z soboty na niedzielę, a więc z 28 na 29 marca przestawiono czas z zimowego na letni, stąd zegary przyspieszyły o godzinę. Jak zwykle z rana przyjechałem do parafii gdzie pomagam, ale kiedy tam dotarłem okazało się, że ludzie czekają przed kościołem, a świątynia jest zamknięta. Pan kościelny zaspał – bo nie przestawił zegarka.
Ksiądz proboszcz za chwilę zszedł, by otworzyć kościół, ale z uwagi na to, że wyszły obostrzenia, na Mszy św. nie może być więcej niż 5 osób plus duchowni. Poszedłem przed główne wejście gdzie czekali wierni i powiedziałem, że nie będą mogli wejść wszyscy, bo nie wolno. – było mi tak strasznie źle z tym co mówiłem ale… prawo. W głowie jednak obok myśli było pytanie – co robić dalej? Panie Jezu co z tymi ludźmi? I wówczas przyszła myśl… zaczekajcie tutaj – powiedziałem do tych państwa, którzy nie weszli do świątyni, ja pójdę i przyniosę wam Pana Jezusa. Wszedłem do świątyni, ubrałem albę i stułę i poszedłem do tabernakulum. Wziąłem Najświętszy Sakrament, a idąc przez ciemny i pusty kościół słyszałem fanfary odsłaniającego się obrazu Matki Bożej. Szedłem i myślałem i byłem bardzo wzruszony, tą sytuacją.
Wyszedłem ze świątyni. Udzieliłem wiernym Komunii Świętej na rękę, pobłogosławiłem ich i… odesłałem do domu. Wracałem przez kościół z Najświętszym Sakramentem i… myślałem, co to za czas – dziwny- zły czas… koronawirusa.
Odprawiłem Mszę świętą o godz. 6:30, ale.. przed Mszą św. o godz. 8:00 ten sam scenariusz i znów wzruszająca scena – 3 osoby nie weszły do świątyni, a wśród nich mężczyzna na oko 70 lat o laseczce i jego pytanie… nie wpuści mnie ksiądz? Przepraszam, ale nie mogę… udzieliłem Komunii Świętej i poszedłem celebrować Eucharystię…
To niedzielne doświadczenie pozostanie we mnie na zawsze. Zamknąć świątynię przed wiernymi, nie wpuścić ich do środka, Msza święta przy pustych ławkach, bez organisty i śpiewu, a na koniec Suplikacja o ustanie epidemii – obraz rozpaczy…ale i nadziei, że z tej śmierci wyjdzie życie.