Wczoraj wieczorem byłem na Mszy świętej sprawowanej za jednego ze zmarłych kapłanów mojej diecezji. Znałem tego księdza przynajmniej od 20 lat, kiedy posługiwał w mojej rodzinnej parafii. Potem pamiętam go z Domu Księży Emerytów, kiedy odwiedzałem tam mojego Księdza Proboszcza. Wówczas widywałem go często na korytarzu czy na refektarzu w DKE.
Msza święta na dzień przed pogrzebem zgromadziła przy trumnie zmarłego kapłana 35 księży w różnym wieku począwszy od tych, którzy mieli 2 lata kapłaństwa, po tych, którzy mają nawet 60 lat kapłaństwa.
Wszyscy wspólnie modlili się za tego, który w swoim życiu pełnił urząd kapłański, który tak jak my stawał codziennie przy Ołtarzu Pańskim i sprawował Najświętszą Ofiarę.
Napiszę tak od serca, że od czasu pogrzebu mojego Szefa – pierwszego Księdza Proboszcza, kiedy jestem na pogrzebie duchownego, zawsze staram się organizować księży, by po zakończeniu Mszy św. wspólnie wynieść trumnę ze zmarłym księdzem. To taki piękny wyraz naszego braterstwa, naszej wzajemnej więzi kapłańskiej, miłości braterskiej. Nie tylko za życia byliśmy braćmi, ale także po śmierci chcemy towarzyszyć, być obok, służyć.